Odważyłem się wreszcie i poszedłem za garaże. Solo: Totally Unengaging Story. Koślawe, pisane na kolanie dialogi, wygłaszane przez postaci pozbawione grama charyzmy. Nijakie sceny akcji, często nieczytelne przez nadmierne zaciemnienie. Wrażenia porównywalne z oglądaniem przez 2 godziny telegazety. Tej samej strony.
Mocno widać, że film był przepisywany i cięty. Tym razem sceny z trailerów nie zginęły, ale pierwszy akt jest jak film Vegi - porozrzucane losowo fragmenty odcinków jakiegoś serialu. Później bywa trochę bardziej spójnie, ale ani na moment nie znika wrażenie, że ktoś tu robił za strażaka, który miał w trybie awaryjnym powiązać podróże z punktu A do punktu B w coś na kształt fabuły. O wykreowaniu jakiejkolwiek stawki czy chemii między bohaterami można zapomnieć.
Ehrenreicha bym się nie czepiał, miał papiery żeby to zagrać, no ale z takiego scenariusza to za wiele się nie wyciągnie. Za to Khalisi to chodząca tragedia. Żenująco napisana postać nie pomaga, ale po raz kolejny pokazuje, że raczej nadaje się tylko do bolcowania przez Khala Drogo.
Najważniejsze, że kontynuowana jest tradycja żenujących, niepotrzebnych, fanserwisowych cameosów. No ale paliwo pod jakieś stulejarskie teorie nerdów być musi.
jużwystarczy/10