SPOILERY WSZĘDZIE
Najlepsi pełnoprawni Avengersi i trochę więcej niż standardowe marvelowskie 6/10. Sensowniej chyba się nie dało połączyć tylu wątków i postaci, chociaż mankamenty wynikające z takiej formuły oczywiście są. Nie ma czasu na na dokładne eksponowanie wątków, bo trzeba cały czas lecieć do przodu, przez co np. relacja Gamory z Thanosem czy logika stojąca za jego motywacją zostają zasygnalizowane, ale sporo rzeczy trzeba brać na słowo honoru i trochę przymykać oko, żeby się to kleiło.
Na plus wyjątkowo liczne sceny walk. W zdecydowanej większości pomysłowe, czytelne i nie przeciągnięte. Odstaje w tej kwestii bezpłciowa, nieangażująca i mało przejrzysta konfrontacja z milionem minionów w wakandzie. Dobrze, że nie jest to zasadniczy punkt kulminacyjny filmu.
Na minus za częste pierdololo "dawaj kamyczek, bo jak nie to..." i związane z tym akty heroizmu. Co za dużo, to niezdrowo.
Trochę gryzło się kreowanie ogromnej potęgi Thanosa z tym, że jak przyszło co do czego, to okazuje się, że można go unieszkodliwić strzelając pajęczynką w oczy, podstawiając nogi i kopiąc w dupę, a nie udaje się go kompletnie zneutralizować w tosunkowo prosty sposób tylko dlatego, że Quill jest zakochanym kundelkiem.
Przez cały film wydaje się, że giną same pionki, może za wyjątkiem Gamory, której status i tak jest niepewny (ta scena chyba miała być zaskakująca xD), ale końcówka spełnia w tym temacie oczekiwania
Teraz wygląda na to, że chcą robić z captain marvel centralną postać MCU. Nieistniejąca w świadomości widzów nie będących komiksowymi nerdami i na pierwszy rzut oka kompletnie nieciekawa rajtuziara, ale obaczymy.