Atak paniki - ociechuj, czegoś tak gorzko słodkiego w polskim kinie nie było bodaj od Dnia świra. Przy czym film kręcony w 2016 r. ma tę przewagę, że może robić wrażenie nie tylko treścią, ale i formą. Wiele kadrów, montaż obrazu i warstwy muzycznej to robota z naprawdę wysokiej półki. Nawiasem mówiąc skojarzenia z Dniem świra budzi także fakt, że tu również dystrybutor próbuje naganiać do kin nieświadomych januszy, sugerując jak tylko się da w materiałach promocyjnych, że idą na lekką komedyjkę, może nawet o lekkim zabarwieniu romantycznym, a jak nie, to przynajmniej z dużym natężeniem kurwienia na minutę. Przy kleceniu trailera mieli problem, żeby wyszło dostatecznie heheszkowo, to na żenującym plakacie kazali aktorom robić miny, jakby im ktoś grubego bolca w dupy ładował.
Wszechobecne porównania do Dzikich historii moim zdaniem są mocno nietrafione i powstają chyba na zasadzie prostych skojarzeń scen samolotowych i weselnych w obu filmach. Atak, w przeciwieństwie do argentyńskiego "pierwowzoru", nie jest kompilacją nowelek z bardzo luźnym, ledwie zauważalnym motywem przewodnim. Tutaj wszystkie wątki mają oszczędne, ale zgrabne spoiwo fabularne. No i poziom poszczególnych historii nie jest tak nierówny.
Aktorsko nie wiadomo kogo bardziej chwalić, bo wszyscy spisali się świetnie, włącznie z dzieciakami. Moim osobistym faworytem jest Popławska, ale ojciec mateusz i rafonix niewiele ustępują.
Niektórzy narzekają na mało satysfakcjonujący finał, ale dalsze budowanie napięcia mogłoby spowodować efekt przeciągnięcia i popadnięcia w autoparodię. Trzeba wiedzieć, kiedy urwać bajerę, a tutaj zostało to zrobione w bardzo dobrym momencie i w bardzo dobrym stylu.
Won do kina, bo Maślona dojebał do pieca aż miło, a za chwilę trzeba będzie zrobić miejsce w ramówkach na greje i inne pośladki od miłości.
3/10, sześć oczek w dół za trailer kobiet mafii przed filmem.