W razie czego rób awanturę i żądaj wezwania kierownika.
Być może wyda się to nieprawdopodobne, ale w dniu bożym 16.01.2018 r. po raz pierwszy w swoim życiu jadłem mcroyala i wieśmaca. Rzadko truję się makiem, jak już raz na ruski rok coś biorę, to na ogół rzeczy sezonowe i jakoś tak nigdy nie miałem potrzeby próbować największych obok drwala polskich fenomenów fastfudowych. No a dzisiaj coś mnie je/bnęło i zamówiłem jedno i drugie i to od razu w wersjach podwójnych.
Po pierwsze nie rozumiem co takiego jest w wieśmacu, że jest to niby nasz regional exclusive. Czy świeży pomidor i cebula to jest jakaś kombinacja niespotykana w innych zakątkach świata? Być może "polski" ma być też sos chrzanowy, ale zawartość chrzanu w ordynarnym majonezie wynosi jakieś 0,0001%.
Royal to taki upośledzony brat bliźniak wsiura z piklami i cebulą dla odmiany pokrojoną w kostkę. W obu przypadkach mimo dość ubogiej zawartości po pierwszym gryzie ów uboga zawartość wypierdala poza obręb burgiera.
Natomiast kompletną abominacją w obu gównokanapkach jest mięso. Nie wiem czy suchość krowy to jest jakiś specjalny ficzer tych makprzebojów, ale takich trocin to jeszcze nie miałem okazji żuć. Jasne, mak to mak i nie ma się co dziwować, ale przecież już w biedackich czizach te kotlety są jakieś bardziej soczyste. Podwójna porcja tej dykty robi overkilla. Zgodnie z obrazkiem w obydwu między jedną i drugą krową powinien być plaster sera, ale albo nie było, albo był tak szczodry, że zdołał się w całości rozpuścić, a i tak nie natłuścił tego brykietu.
Ogólnie jebnijcie się w głowy co wy żrecie