Ty no nie wiem
Wychodzi na to, że żeby Gwiezdne Wojny były fajne, to już na zawsze muszą rimejkować Nową Nadzieję, bo inaczej będą wychodzić pierdy w okolicach Rogue One. Co ciekawe scenarzysta chyba też zdawał sobie z tego sprawę, próbując w losowych miejscach razić promieniem nostalgii. Ja (pipi)ę, przy tych wstawkach stranger things to jest niesamowita klasa i styl. Przecież ten
był (pipi)a tak czizi kripi akłord ałtofplejs, że aż przymykałem oczy z zażenowania. Recycling żartu z fryzury Lei też dobrze świadczy o kreatywności.
Najpierw przez pół filmu każą ci się ekscytować stateczkami strzelającymi do siebie w kosmosie pju pju pju. Jakaś niesamowicie angażująca drama z namierzaniem chu/j wie kogo chu/j wie jak przez chu/j wie co ma sprawić, że będziesz wisiał na krawędzi fotela aż w końcu spadniesz, jak zobaczysz, że
Dalej w rozkładzie mamy wycieczkę murzynmurzyna z brzydką chinką na planetę z kasynem. Ja się pytam co to (pipi)a było i jakim cudem ktoś uznał, że to pasuje w jakikolwiek sposób do tej historii? Przecież ten wątek wyglądał jak żywcem wyjęty z trylogii wstydu. Tyle dobrze, że wcisnęli w ten bajzel Del Toro, którego postać trochę ratuje sytuację.
To, co miało być centralnym punktem, czyli perypetie Rey i Ljuka na wyspie nie dość, że zostało zepchnięte przez powyższe bzdury na trzeci plan, to jeszcze zostało niedbale i chaotycznie poprowadzone. Kompletnie nie czuć wagi wydarzeń, a "trening" wygląda ja szkolenie bhp.
Wątek więzi Rey i Rena na początku wydaje się w miarę ciekawy, ale szybko skręca w banalno-głupawą alejkę. W ogóle to, ile razy Kylo robi z siebie debila w tym filmie, jest aż nieprawdopodobne biorąc pod uwagę, na kogo jest kreowany.
Aaaaa, no i jest jeszcze tajemniczy suprim lider. Te miliony teorii na temat tego kim jest
xD Nikim kur/wa, debilem. Tak wszystko wiedział, tak wszystko kontrolował, ale zaczął jechać na ręcznym no i klops. Więcej sensu miałoby, gdyby poślizgnął się na mydle i rozwalił sobie głupi ryj.
Dobrze, że przynajmniej ostatni akt jest satysfakcjonujący wizualnie, chociaż dramaturgia i sens występują w ilościach śladowych.
A śnił mi się dzisiaj rzygający Boyenga, to miał być dobry znak