-
Postów
10 902 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
48
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Tokar
-
Zielu z dychą na plecach. Może mu ciążyć, nie każdy ma psychę żeby uciągnąć legendę Krychowiaka.
-
Nike się wysiliło z koszulkami
-
Wisła też tak myślała jak wylosowała Florę Tallin
-
Idealne podsumowanie sezonu, Stoch 105 m. na mamucie
-
No nie za bardzo. Każda ekranizacja adaptuje, bo przenosi dzieło literackie, komiks albo gierkę na język filmowy. To co masz na myśli, to że adaptacja może być tak luźna, że staje się filmem "na motywach", w którym twórca bierze tylko kilka elementów świata przedstawionego adaptowanego materiału i jedzie sobie po swojemu na fristajlu, bo uznał że ma swoją wizję. Tylko że vilnewowska Djuna nie jest takim przypadkiem. W tych ekranizacjach przede wszystkim zostały powycinane wątki i niektóre postacie, a te które się ostały, zostały mniej lub bardziej spłycone. Natomiast nie wynikało to z autorskiego widzimisię, tylko z ograniczeń nakładanych przez format filmowy. Również nieliczne dodane elementy autorskie z tego wynikały. Odpowiedz sobie na pytanie, czy gdyby DV miał zielone światło do nakręcenia serialu, to czy nadal zrobiłby tak łopatologicznych Harkonnenów , czy może starałby się wzorem książki ich zniuansować. Albo czy cudowałby z postacią Alii w obawie, że upychanie do trzygodzinnej gonitwy wątków małego dziecka zachowującego się jak dorosła osoba i zabijającego jedną z najważniejszych postaci, to może być już za dużo dla widza kinowego. Zgaduję, że jedynie jakże śmiała inwencja twórcza w postaci transformacji Liex Kynex by się ostała, bo jak wiadomo, za tego typu zmianami zawsze stoją wyłącznie pobudki artystyczne. Ale może wtedy przynajmniej wątek nie zostałby tak uproszczony i pośpiesznie głupawo zakończony. O wiele bardziej filmem "na motywach" można nazwać adaptację Lyncha, który zrobił jakiś przedziwny, groteskowy remix, nijak nie pasujący do klimatu ani wymowy materiału źródłowego.
-
24 lata
-
Jestem ukontentowany, ale part one lepiej mi siadło. Najlepiej wypada pierwszy akt, kiedy film jeszcze tak nie zapierdala i jest czas na pobycie wśród Fremenów, przybliżenie ich zwyczajów i rytuałów, roli jaką pełni woda w ich kulturze. W tym segmencie postacie są nawet w stanie wypowiadać jakieś kwestie nie będące ekspozycją. Również w pierwszym akcie zakorzeniny jest jedyny dostatecznie nakreślony i najzgrabniej wypadający wątek religijny. Niestety ma to swoją cenę i dość szybko zaczynają się kompromisy związane z upchnięciem ogromu materiału w tak krótkim czasie, które w moim odczuciu są znacznie bardziej odczuwalne niż w części pierwszej. Skoków, teleportów, skrótów przez które pewne kwestie nie nają szansy odpowiednio wybrzmieć jest sporo. Jessica kapitalnie grana przez Fergusson w part one, tutaj głównie teleportuje się z miejsca na miejsce pusząc się jako nadęta do granic możliwości wielebna matka polka teresa z kalkuty. Jak tylko dają jej normalnie zamienić dwa zdania z Chani, to od razu wraca kapitalny vibe tej postaci z jedynki. Szkoda, że tylko na moment. Apropos Chani, to tu akurat jestem pozytywnie zaskoczony Zendayą. Po jej popisach w spodermanach mocno się obawiałem, a jednak staje na wysokości zadania. Inna sprawa, że jej wątek z tych samych powodów co wszystkie inne nie jest szczególnie rozbudowany. Ma to swoje dobre strony, bo oszczędza przesadnego migdalenia, ale też nie podbudowuje dostatecznie jej sprzeciwu wobec kultu bydującego się wokół Paula. Wypada to trochę tak, że w pewnym momencie przeskakuje jej w głowie pstryczek, łapie focha i przechodzi w tryb "nie bo nie i chuj." Fajnie, że zatrudnili Walkena do roli Imperatora, ale za dużo to on sobie tutaj nie pograł. Kolejną ofiarą mocnego skompresowania materiału źródłowego pada niemal kompletnie olana kwestia nakreślenia zależności między Imperatorem i rodami. Mam wrażenie, że bez znajomości książki ciężko zrozumieć czemu on w ogóle przylatuje na Arrakis na jakieś byle wyzwanie i co to za Imperator, który ma w perspektywie pucowanie się jakimś rodom szlacheckim. Ale i tak moim ulubionym fast forwardem w part two jest scena Nie wiem jaki był sens wrzucania tego w takiej formie, ale jedynym skutkiem jest niepożądany efekt komiczny. Jak już przy Harkonnenach jesteśmy, to gdyby nie kradnący show łysy Elvis, to wyszliby tutaj na równie charyzmatycznych i kompetentnych villainów jak Emo Ren i rudy sidekick z Last Jedi. Ostatnie pół godziny to już speedrun na całego, w który próbowali wcisnć jakieś 1/3 książki, wycinając przy tym istotny wątek Leto II. W tej fazie objawia się jeszcze jeden mankament, a mianowicie Villeneuve chyba nie najlepiej odnajduje się w scenach batalistycznych. W part one uciekł od pokazania dużej bitki w trakcie ataku na Arakeen zasłaniając ją rozbijającym się lądownikiem, a tutaj bitwa jest momentem kulminacyjnym, więc chcąc nie chcąc musiał ją pokazać. No i wyszło to raczej dość blado. Ot, tłum szaro burych postaci szarpiących się w ogólnym chaosie. Rozmachu nie stwierdzono, brak poczucia stawki, nie czuć wagi tego starcia. Żeby było to jakoś bardziej angażujące, wystarczyło pokusić się o ukazanie indywidualnej perspektywy walczących, a tu łaskawie pokazują gdzie w tym pierdolniku znajduje się Chani i tyle. Najlepsze w tej batalii jest to, że szybko się kończy. To już wizja tej samej bitwy ukazana w part one wyglądała jakoś czytelniej i efektowniej, bo przynajmnniej w tle szalały czerwie. Tutaj też niby były, ale w charakterze ubera, jak w sumie przez cały film. Być może częścią problemu jest brak R-ki pozwalającej ukazać jakieś mocniejsze akcje. Przy czym jedynka też miała PG13 i mam wrażenie, że nie uciekała tak bardzo od pokazywania krwi. Tutaj w trakcie i po bitwie walczący wyglądali jakby byli umazani smarem samochodowym, a nie hemoglobiną. No i part two nie ma aż tylu wizualnych ciasteczek co jedynka. Tutaj zapadły mi w pamięć tylko Jestem ciekaw co powiedzą narzekający na zakończenie part one. Sporo narzekania, ale większość z tych problemów wynika po prostu ze złożoności materiału źródłowego i trudności z jego przełożeniem na język filmowy. Szkoda, że nie zdecydowali się na zrobienie z tego trylogii, ale i tak fajnie, że dożyliśmy czasów, w których udało się nakręcić trzymającą się kupy, efektownie zrealizowaną, momentami hipnotyzującą ekranizację Diuny i osiągnąć przy tym sukces kasowy, dający zielone światło adaptacjom kolejnych tomów. Także DV. Chciałbym zobaczyć miny producentów mających wyłożyć kasę na choćby w miarę wierne adaptacje Dzieci Diuny i Boga Imperatora po zapoznaniu się ze skryptami Bardem jako dewota z podlasia doszukująca się wizerunku matki boskiej w pleśni na ścianie jest uroczy.
-
Patrząc na napis na murze to bym się trochę cykał wchodzić
-
Trochę beka że Stoch i Żyła chyba nie specjalnie wierzyli w to, że tym razem Olek się nie zesra i po pierwszej serii zawinęli się do hotelu nie czekając na triumf kolegi Na szczęście mocarny komitet powitalny w postaci Wąska i Kota jakoś sobie poradził.
-
Niby iks de, ale jak nikt nie będzie reagował na takie przewały, to nigdy nic się nie zmieni. Nikt nie wierzy w żadną powtórkę meczu, chodzi o nadrobienie smrodu temu malepecie Kosowi. Sędzia, który w obawie o reakcję trybun nie podchodzi do varu nie ma prawa gwizdać na centralnym poziomie.
-
Wisła - Piast Finał na narodowym? Lepiej wrócić do heroicznej walki z Puszczą o utrzymanie.
-
Podsumujmy: * 7 minut varowania żeby nie uznać gola, bo widzą spalonego po odbiciu piłki od przeciwnika, ale przed tym "spalonym" znajdują jednak faul i dają karnego * Gol dla Wisły w 20. minucie doliczonego czasu uznany mimo tego, że Żyro jest faulowany przez typa, który dodatkowo jest na spalonym, ale sędzia boi się podejść do varu mimo wywołania * Gol na 1:2 po wylewie bramkarza Wisły nie uznany, bo na varze dopatrują się, że Rondic o sekundę za wcześnie ma kontakt z linią pola karnego * Gol na 2:1 w ostatniej akcji dogrywki po tym jak Kastrati prezentuje czemu nie jest w stanie wygryźć ze składu 34-letniego Zielińskiego i łódeczka zamiast dopłynąć na narodowy wpierdala się do rowu melioracyjnego Fanfary, kurtyna. No ale jak się wdaje w pierwszoligową stykową szarpankę z mnóstwem przebitek to daje się małpie z gwizdkiem pretekst do odpierdalania. Zaprzepaszczona najłatwiejsza drabinka w historii PP, morale rozjebane, w sobotę we Wrocławiu niech wybiegną od razu z tlenem na plecach.
-
Chyba kasa za Yokotę jeszcze nie zaksięgowana
-
To jest chyba to słynne MOCNO LEGIA
-
Surprise, motherfuckers
-
Już się pucuje głąb https://lodzkisport.pl/ramirez-przeprosil-kibicow-lks-u-co-sie-wydarzylo/ Niesamowity scenariusz wymyślił
-
Oczy krwawiły ale najważniejsze że kurwiszcza usadzone na pizdach
-
Składał już ktoś pita przez e-PIT? Po kliknięciu że zgadzam sie i chcę wysłać, bez żadnego komunikatu przenosi mnie na górę strony i nic się nie dzieje. Próbowałem z telefonu i komputera na 2 przeglądarkach
-
Ojoj, a takie dobre losowanie było
-
Będę w Brukseli niecałe 4 dni w czerwcu. Wygląda na to, że w samym mieście za wiele do zwiedzania nie ma. Rynek i jego okolice, atomium, przejść się dzielnicą mocodawców Tuska i szlakiem komiksowych murali no i to chyba tyle. Do tego jakieś pół dnia na Waterloo i spokojnie powinien zostać mi dzień na wypad do Antwerpii.
-
A Turnbiśla do Polski. Pierwszy przypadek, kiedy trener odsyłany jest do kraju żeby na spokojnie sobie potrenował.
-
Niestety Paul Mustasz popadł w depresję i mówi, że skoki go już nie cieszą Ale on i tak ma już swój prajm za sobą. Tak jak Muminov ukoronował swoją karierę artystycznie wypierdalając się za bandę w Insbrucku Tak Wąsek nie osiągnie już niczego większego niż podpierdolenie mu sprzętu jak srał.
-
Czekam na wejście do gry Konyasporu.
-
Wreszcie będzie miał kto strzelać
-
Po starego Ziela to mógłby się zgłosić Inter Luanda. Albo w sumie ktokolwiek