Może ma to coś wspólnego z tym, że Ibra ma dystans do siebie i celowo pajacuje, a Ronald z pełną powagą opowiada takie bzdury jak po meczu z Islandią i choćby nie wiem jak próbował ocieplać swój wizerunek, to ma mentalność fochniętej primadonny, co budzi naturalną niechęć mimo podziwu dla jego talentu.
Przed meczem mam ambiwalentne uczucia. Z jednej strony dla poziomu tego turnieju faktycznie byłoby dobrze, żeby nieźle grająca Portugalia jednak awansowała i to najlepiej z pierwszego miejsca, żeby się w naszą część drabinki nie ładować. Z drugiej nie wiem czy dalsze oglądanie siermiężnych Węgrów czy kompletnie nieoglądalnych Islandczyków nie jest ceną do zaakceptowania za ten huragan beki, jaki rozpętałby się po odpadnięciu Porugalii.