Bo Lewy bardzo rozwinął się w Bayernie. Za czasów Borussii trochę tak to wyglądało, że jego jedynym zmartwieniem było żeby nie być na spalonym zanim wleci w szesnastkę i tam najczęściej dołoży głowę, mały palec u nogi, plecy, pachwinę czy cokolwiek żeby wepchnąć piłkę do bramki. W momencie decyzji o przejściu do Bayernu pukałem się w masywne czoło zastanawiając się czemu rezygnuje ze statusu megagwiazdy w Dortmundzie, że nigdzie nie będzie tak obsługiwany jak tam, a już na pewno nie w Bayernie, gdzie szedł nie jako zakup Guardioli, tylko jako zachcianka szefostwa, które chciało przede wszystkim osłabić Borussię. Wieszczyłem kompletną porażkę, całe sezony na ławie, kompletną utratę formy i powrót na ekstraklapowe pastwiska. A później było mi głupio jak się okazało, że w bardzo krótkim czasie Robert zaczął pokazywać pełną gamę umiejętności piłkarskich. Nagle okazało się, że jak trzeba to umie poholować, czasem nawet coś pokiwać, dogra na centymetr lepiej ustawionym partnerom, idealnie się ustawia i to już nie tylko 3 metry przed polem bramkowym.
Wczoraj momentami widać było grę jak za czasów Smudy i często Fornalika, gdzie wszystko musiało iść przez albo do Lewandowskiego, nieważne że akurat stoi przy nim 4 Holendrów. To plus Arłamów sprawiło, że wczoraj nie mógł pokazać swoich atutów. Albo to przez reklamę t-mobile