Właśnie nadrabiam siódmy sezon. Podmiana głosów przeszła dość gładko. Rick od razu trafiony w punkt, nawet jeżeli nie kopiuje Roilanda w 100%, to i tak idealnie pasuje do postaci. Z Mortym miałem na początku trochę problemu. W pierwszych 3 mocno rickocentrycznych epach prawie go nie było, a jak się już pojawiał, to trochę kuł w uszy. Nie wiem czy się przyzwyczaiłem czy może typ z czasem się rozkręcił, ale na etapie 5 epa już nie miałem dysonansu.
Poziom samego sezonu zaskakująco dobry, zero przekombinowania, przesadnego randomu, męczącego nawału odwołań kulturowych i aluzji na aluzji. Odcinki z wymieszaniem mózgów i spaghetti to czyste złoto, no i jeszcze to bezceremonialne ucięcie
No ale doszedłem do odcinka nr 7 i Co tu się wydarzyło? To był jakiś eksperyment społeczny? Przecież to był poziom humoru i dialogów rodem z włatcu móch Początek jeszcze w miarę, ale później to wyglądało jakby do pisania dorwał się jakiś nastoletni edżlord. Dopiero co była beczunia z występu w space jam, a ten odcinek był znacznie bardziej żenujący. Jest to o tyle dziwne, że napisała to typiara od świetnego odcinka z brainmixem. Mam nadzieję, że 3 ostatnie epy zmyją ten niesmak. Pani scenarzystka napisała jeszcze odcinek nr 9., mam nadzieję że tym razem nie miała kaca/okresu/wylewu.