Amy - tegoroczny murowany pewniak do oscara za dokument. Średnio interesująca, szablonowa do bólu historia wzlotu i upadku Winehouse. Ejmi jakby z notesikiem w ręku odhaczała kolejne punkty z poradnika "jak zostać ofiarą showbiznesu" i w sumie jej życiorys nadaje się idealnie na materiał poglądowy do tematu "czy baby są głupie".
Nie żeby alkonarkotykowy lot w przepaść osoby ze świecznika nie był wdzięcznym materiałem na dokument, ale tutaj zabrakło jakiejś szerszej koncepcji. Jedyne, co robi wrażenie to ogrom zgromadzonych archiwaliów z występów większych i mniejszych oraz życia prywatnego. Niestety, cały ten materiał okraszony jest banalnymi, okrągłymi zdaniami wypowiadanymi przez przyjaciół i rodzinę, układającymi się w gotową, wygodną tezę o mediach będących przyczyną wszystkich problemów Winehouse.
Film dość chaotycznie ślizga się z tematu na temat. Tutaj dwa słowa o bulimii, teraz przeskok do alkoholizmu, potem ze 3 zdania o toksycznym związku, a wszystko to macane przez bibułkę, bez żadnej próby zgłębienia któregokolwiek z tematów.
Niedawno Montage of Heck pokazało jak powinien wyglądać interesujący dokument muzyczny. Tutaj zabrakło wizji jak przedstawić historię upadku artysty w niejednoznaczny sposób, bez tanich prób wzbudzenia współczucia i bez nachalnego wskazywania palcem winnych. A może to po prostu typ materiału źródłowego, który zdecydowanie ciekawiej prezentował się swego czasu na pudelku.
Nawiasem mówiąc owacje na stojąco dla kogoś, kto wpadł na pomysł, że niezbędne jest przetłumaczenie tekstów piosenek i podszedł do tego z TAKĄ fantazją