Creed - że fajny jest Sylwuś w tym filmie to już zostało stwierdzone niezliczoną ilość razy, więc dla odmiany napiszę, co jest niefajne. Przede wszystkim nie przekonuje główny bohater. Niby co jakiś czas padają argumentu dlaczego bogaty typ z korpo pcha się na ring, tylko patrzymy na tego chłopaczka i nie za bardzo nam się to zgadza. Jego problemy, motywacje i kompleksy są jednocześnie banalne i mało wiarygodne. Jak nie mieli pomysłów, to już lepsza byłaby szczera konkluzja, że on po prostu lubi napier/dalać ludzi po mordach. A tak nudne daddy issues.
Związek z Rihanną jest, bo być musi, ale nawet nie próbuje udawać, że może być czymkolwiek na kształt relacji Rockyego z jego żoną i w sumie odbiera tylko czas antenowy Sylwestrowi, który kradnie szoł, ale w zasadzie nie musi w tym celu zbyt wiele robić, bo konkurencja niewielka.
Po początkowych scenach na ringu i pierwszej konfrontacji podobała mi się praca kamery i dość realistyczne podejście do walki, ale niestety na finiszu poszli w klasykę radosnego wymieniania cepów bez gardy przez 12 rund, co w 2016 roku wygląda mocno niepoważnie.
Dla Slaja warto obejrzeć, ale banał, łopatologia i murzyńskie m jak miłość trochę psują odbiór.
/