Książek nie czytałem, ale też miałem wrażenie, że ekranizacja Azkabanu jest jakaś chaotyczna, niespójna i pocięta. Najlepsze oczywiście Półkrew i Insygnia.
To ja się może wpiszę w nurt rewatchy Star Warsów. Mam za sobą starą trylogię, a dzisiaj jeszcze Episode III obejrzę, bo na Widmo i Klony nie mam siły.
Ciężko cokolwiek odkrywczego napisać, ale chyba będę w stanie trochę pohipseterzyć stając w obronie Powrotu Jedi, a konkretnie akcji na Endorzde. To jasne, że Ewoki są ukłonem w stronę młodszej publiczności, ale nie jest to żenujący infantylizm powodujący odruchy wymiotne znany z Episode I. Ewoki niby takie słodziaki i przytulasy, ale raz, że nie wszystkie mają taki gładki design
a dwa, że jak przyszło co do czego, to elegancko fragowały szturmowców dzidami, pałami i kamieniami. Wszystko w klimacie lekkiej beki, ale jednak jest scena z martwym futrzakiem, a poza tym jest przeciwwaga dla tej wesołej leśnej nakur/wianki w postaci ostatniego kuszenia chrystusa Ljuka na Gwieździe Śmierci. Poza tym motyw z prymitywnym plemieniem uznającym któregoś z protagonistów za bóstwo jest zawsze fajny.
W ogóle uznaje się Impreium za najbardziej mroczny epizod, a w Powrocie trup ściele się w o wiele większych proporcjach niż w pierwszych dwóch częściach razem wziętych. Luke przestał być piz/dą i elegancko nakur/wia latarą minionów Jabby, w ogóle u Hutta panuje raczej mało familijny klimat z prostytucją, torturami i egzekucjami, który oczywiście Lucas po latach usiłował zmiękczyć sekwencją musicalową rodem z teletubisiów. Przecież w tej części nawet Leia zalicza pięknego stealth killa żywcem wyjętego z rockstarowego Manhunta. No i nareszcie sekwencje latane mają odpowiednie tempo i nie wzbudzają politowania.
Jedyny naprawdę drażniący fuckup wiąże się z kolejnym "ulepszeniem" wprowadzonym przez Lucasa w postaci wizji młodego Anakina. Po pierwsze od razu powraca pytanie skąd oni wzięli tego typa. Aktorzy grający w paradokumentach na polsacie mają w sobie więcej naturalności i lepszy warsztat aktorski. Ten gość potrafi zepsuć kilkusekundową scenę, w której nawet nie musi się ozywać. Wystarczy, że robi minę wyrażającą myśl "czy ja się zes/rałem ?" skrzyżowaną z próbą wyglądania groźnie/cwaniacko, co jest kompletnie nieadekwatne do sytuacji. Pomijam już bezsens całej sceny, w której wizje Obiego i Yody przedstawiają ich tak, jak wyglądali przed śmiercią, a Anakin nie wiedzieć czemu ukazuje się wersji młodzieńczej.
Dla mnie Impreium = Powrót > Nadzieja