Skocz do zawartości

Tokar

Senior Member
  • Postów

    10 906
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    48

Treść opublikowana przez Tokar

  1. A jak tak, to przepraszam
  2. No ale to było we wszystkich dotychczasowych Bondach, które nie miały budżetu >300 mln
  3. Pierwszy, hihihihi Wracając do Spectre, to zastanawiam się w co poszło to ponad 300 milionów. Chyba w gaże dla aktorów i stażystów w Meksyku, bo na pewno nie w rozmach. Pomijając sekwencję początkową, sceny akcji są mniej efektowne chyba nawet niż w dość surowym CR.
  4. Quantum of Stolec. Dobry. DOES NOT COMPUTE. Może dobry w jakiejś specjalnej kategorii filmów, w trakcie kręcenia których scenariusz jest wielokrotnie przepisywany, w tym przez odtwórce głównej roli, który nie jest scenarzystą. Albo w kategorii filmów, które już na starcie porzucają swoją własną tożsamość usilnie próbując kopiować rozwiązania z "konkurencyjnej" serii. Z opłakanym skutkiem. Albo w kategorii filmów, w których kradnie się wodę z pustyni. Wybierz sobie.
  5. Tokar

    Jakie słuchawki ?

    Polecam takie http://www.dobreaudio.pl/recenzje/test-sluchawek-nausznych-sennheiser-px200-ii/ Kto chce kupić ? Co prawda nie są bezprzewodowe, ale poza tym spełniają wszystkie kryteria. I są w moim posiadaniu.
  6. Mass Effect: Suplement

  7. Grzegorz, ale dlaczego żyjesz ? Wytłumacz się.
  8. Nie znasz naszej sytuacji, Bartek. Nigdy nie poznasz. Z dobrych rzeczy, to jeszcze wątek z Monią Belucci był na poziomie. Może dlatego, że trwał 10 minut i nie zdążyli niczego zepsuć.
  9. Jaczes pierwsze słowo do dziennika, teraz nie ma zmiłuj, yanusz wpier/doli się jako wędrowiec na puste miejsce przy stole. Ma to swoje plusy, zamiast o polityce pogadacie o monster hunterze i posłuchacie tradycyjnej wigilijnej opowieści o tym, jak yanuszek nie chodził przez 3 lata do szkoły żeby przejść FFVIII
  10. Może to martini z kubka po coli tak zadziałało, nie wiem O Hinxie (pada w ogóle ta ksywka w filmie ?) nie zapomniałem. Poświęciłem mu jedno zdanie, czyli tyle, ile jest wart. Porównanie sekwencji początkowych Quantum i Spectre o tyle niefortunne, że nie wziąłeś jednego istotnego czynnika pod uwagę. W Spectre widać co się dzieje EDYTA: Co do starego znajomego, to miałem na myśli A co do wątku romantycznego, to po scenie w Tangerze, w której był jako taki magnetyzm można było mieć nadzieję, że w jakimś sensownym kierunku to pójdzie. No ale niestety, princess is in another castle
  11. Tokar

    Warcraft

    No nie wiem co po takim trailerze miałoby przyciągnąć do kina przypadkowego widza, który ma w chu/ju warcraftowe gierki. Obraz nędzy i rozpaczy.
  12. Po raz kolejny okazało się, że odpowiednie nastawienie to 3/4 drogi do satysfakcji. Byłem przygotowany na katastrofę, więc ostatecznie jestem zadowolony, gdy okazuje się, że jest całkiem średnio. Te fuckupy z posta Masorza to czysta, brudna prawda i można by się dalej znęcać, bo pole do popisu jest spore. Przy czym występuje tu niecodzienna zależność: głupi film-przyzwoity bond-niezła zabawa. Zasadnicze pytanie "czy warto iść" rozwiewa już kapitalnie zrealizowana sekwencja początkowa w Meksyku. Po niej następuje zaskoczenie, bo okazuje się, że piszczenie Sama "JESTEM GEJEM ! PATRZCIE JAK FALSECIKIEM NAPIER/DALAM !" Smitha zostało okraszone przeznakomitą sekwencją napisów początkowych, dzięki czemu można odnieść wrażenie, że ten kawałek jednak nie jest aż tak tragiczny. No i tym sposobem mamy jakieś 20-25 minut bondowskiej akcji na najwyższych obrotach, zrealizowanej tak, że palce lizać. Uznajmy więc, że to za tą część płacimy ~ 25 zł, a reszta filmu jest gratis. To prawda, że film ma tendencję spadkową niemal we wszystkich aspektach. Po rewelacyjnej scenie początkowej wyraźnie kończą się pomysły na sceny akcji i co kolejna, to gorsza, aż dochodzimy do punktu, w którym Bond strzela jak do kaczek do podłażących mu hurtowo pod lufę randomów w garniakach. W tej sytuacji wypada się chyba cieszyć, że nie ma w sumie tych scen akcji jakoś specjalnie dużo. Osławiona już sekwencja z samolotem to majstersztyk. Nie dość, że zapomnieli dokręcić sceny, w której pokazane byłoby skąd się w ogóle wziął, to CGI momentami jak łódź podwodna w Lostach xD No dobra, ale nie poszliśmy na akcyjniaka ze Stathamem, więc oprócz strzelania mogłoby się też czasem coś dziać. I dzieje się niestety też zgodnie z tendencją im dalej, tym gorzej. Początkowe przedstawienie syndykatu, tropienie starego znajomego i początki relacji z panią psycholożką wypadają korzystnie. Nie ma w tym nawet ułamka zaskoczenia, wszystko jest maksymalnie przewidywalne, ale zrobione z głową, ze smakiem i bez przypałów. Niestety z czasem poszczególne elementy zaczynają się sypać. Tak jak nie ma pomysłu na sensowne i efektowne sceny akcji, tak nie ma pomysłu na poprowadzenie wątku romantycznego. Kilkukrotnie walą nas łopatą po głowie niemal krzycząc "TA ŚWINIA JEST DLA BONDA JAK VESPER W CASINO, JEST W NIEJ ZAKOCHANY WCHU/J", tylko jakoś nie byli w stanie nakręcić choćby jednej sceny, która sprawiłaby, że można by w tę więź uwierzyć. W końcu dochodzi do genialnego plot twistu opisanego w masorzowym spoilerze, po którym panna przyjmuje rolę księżniczki do odbicia z ciemnego lochu, by pod koniec jeszcze raz nastąpił kompletnie niezrozumiały i niczym nie uzasadniony z punktu widzenia widza wybuch uczuć tugedaforewa. Może tak jak z tym samolotem mają jakieś wycięte sceny i dowiemy się co, jak i dlaczego w wersji director's cut. W tym momencie dochodzimy do największego rozczarowania i problemu tego filmu, jakim jest postać złoczyńcy kreowana przez Waltza. O kur/wa, to jest szeroki temat. Pomijam już całą historię z tą niezręczną tajemnicą poliszynela pod tytułem kim tak naprawdę jest Franz Oberhauser. Niestety kolega Christoph nie posłuchał rady R.D. Juniora, by nigdy nie iść full retard i niestety poszedł. Jest cienka granica pomiędzy złoczyńcą urokliwym a autystycznym i niestety Waltz niemal przez cały czas jest po złej stronie mocy. Sposób, w jaki gestykuluje, jego mimika, dykcja mają być zabawne i urocze, no ale ku/rwa nie są. Na pewno nie pomogło mu to, co musiał mówić i robić, bo ta postać jest po prostu beznadziejnie napisana, ale Waltz niestety od siebie też trochę dołożył. No trudno, kolejne do kolekcji zaprzepaszczenie potencjału złoczyńcy teoretycznie idealnie obsadzonego. Jak potrafili kiedyś spier/dolić potencjał tandemu Christopher Walken + Grace Jones, to ludzie już chyba przestali się dziwić. Ralph Fiennes tak swoją drogą też by mógł wyjąć tę rurkę do tańca z du/py. Dobra, z tego co na razie piszę rzeczywiście wyłania się lekki dramat, więc teraz dla przeciwwagi kilka powodów, dla których ten film nie jest zły. Po pierwsze Craig. Nie rozumiem zarzutów pod jego adresem, że zero mimiki, że mu się nie chce. Jest taki, jak we wszystkich poprzednich częściach, czyli często zmęczony, zasępiony, wkur/wiony. Do tej pory było to zaletą i zachwytom nad nowym obliczem Bonda nie było końca, a teraz nagle a fe ? Aha. Gość swoim luzem, charyzmą i zawadiactwem ciągnie i jakoś trzyma w ryzach film z idiotycznym scenariuszem i w najlepszym wypadku średnimi scenami akcji. Po drugie szeroko komentowana kwestia licznych odniesień czy wręcz kopiowania scen z klasycznych Bondów. Faktycznie, zjawisko występuje, ale nie w ilości, która mogłaby stanowić problem. Od czasu do czasu w jakiejś scenie pojawia się klasyczny gadżet lub znane zagranie, często o zabarwieniu komediowym, ale nie jesteśmy tym bombardowani na tyle, żeby miało się odczucie, że wyszedł z tego pastisz. Serowy humorek w niektórych przepychankach słownych o dziwo pasuje jak ulał i nie wywołuje poczucia zażenowania. Jedyną rzeczą zaczerpniętą z klasyków, która ewidentnie nie zagrała jest pomagier troglodyta. Każda scena, w której się pojawia, sprawia wrażenie jakiegoś amatorskiego tribjutu z jutuba. Na szczęście nie ma go zbyt wiele. No i jak by się nie pastwić nad scenariuszem, to jedno trzeba mu oddać, że wiąże wątki z poprzednich craigowych odcinków w całość. Oczywiście robi to w mało wyszukany, prostolinijny, banalny sposób, ale jednak z sensem. Co w postępującym wraz z upływem czasu galopie bezsensu pozostawia jednak miłe wrażenie. No to na koniec jeszcze ponarzekam. Film jest faktycznie za długi. O ile do momentu, który powinien być średnio udaną, ale jednak kulminacją, te wszystkie części składowe dają nadspodziewanie satysfakcjonujące połączenie, to już ostatnie pół godziny jest dość frustrujące i niewiele brakuje, by zatarło mimo wszystko pozytywne wrażenia. Kolejne głupie pomysły ogląda się już z miksem obojętności i zniecierpliwienia, zerkając co 2-3 minuty na zegarek. Co zrobić z postacią graną przez Waltza to kolejna pozycja na liście rzeczy, na które Sam Mendes nie miał pomysłu. Ostatecznie jest po prostu okej. Gorzej niż w Skyfall, o wiele gorzej niż w Casino Royale, ale też o całe lata świetlne lepiej niż w tym autystycznym teledysku zwanym Quantum of Stolec. Zakończenie raczej wyraźnie sugeruje, że Craig wypełni kontrakt i pojawi się raz jeszcze, bo chyba nie zostawią tego wszystkiego tak rozgrzebanego ani nie wrzucą w środek murzyna. 6/10, gdzie Skyfall to 7,5/10, a Casino 9,5/10. D Y S K U T U J M Y
  13. Siedzę na Bondzie i sączę lubuską cytrynówkę z kubka po coli WSTRZĄŚNIĘTE NIE MIESZANE

    1. Pokaż poprzednie komentarze  3 więcej
    2. Andreal

      Andreal

      To znaczy, że Bond cię posuwa?

    3. grabipl

      grabipl

      no widze mozi, że Ty już za dużo wypiłeś w tym kinie

    4. tukan

      tukan

      mój styl wychodzenia do kina <3

  14. Tokar

    Jurrasic World

    Teraz zbudują figloraj, w którym raptory będą nianiami kalafiorów
  15. Czy możliwość podpalenia psa to jedyny powód, żeby zagrać w fapout 4 ? Duskutujmy

    1. Pokaż poprzednie komentarze  4 więcej
    2. selene

      selene

      Jeszcze można wsadzić krowie bombę (?) w dupę.

    3. wojnar

      wojnar

      no i jeszcze mody, naked female included

  16. Tokar

    Jurrasic World

    No ale dinozaury się bijo
  17. brakuje mi twarzy yanusza
    1. Tokar

      Tokar

      poznaj różnicę między kjutnesem Okemi, a pedaliadą i autyzmem gierek nintendo

  18. Tokar

    Europa League

    Dzisiaj mogę trzymać kciuki przeciwko polskiej drużynie i nadal być patriotą
  19. O, pajgiemu się nie podoba, więc jest szansa, że będę wniebowzięty. Nie no, idę jutro i nie mam już żadnych złudzeń, nastawiam się na bekę. Podobno pierwsze pół godziny obiecuje fajny film, a później robi się taki downgorad, że zęby bolą. To puszczanie oka i zapożyczenie z klasyków podobno przybrały formę jakiejś chorej kompilacji co bardziej przypałowych motywów z ery Moore'a robionych metodą kopiuj->wklej. Craig na jedenej minie przez cały film, Waltz jakby nie wiedział co ma robić xD No ale z tym QoS to podobno przesada, aż takiej żeny to nie ma.
  20. Kto nie grał w SotC ten nie żyje. Marna wegetacja.

  21. Nigdy nie grałem w żadnego Fallouta. I żyję.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  4 więcej
    2. szejdj

      szejdj

      ja też nie grałem i chvj

    3. Okie from Muskogee

      Okie from Muskogee

      A moim ulubionym, przegranym dziesiątki razy, jest BoS i też żyję z tą herezją.

  22. Po chu/j ten śląski budują ? Repra i tak gra na narodowym. Ruch będzie na pięćdziesieciotysięczniku grał ? xD

    1. Pokaż poprzednie komentarze  1 więcej
    2. Tokar

      Tokar

      No wiadoma, na meczu przyjaźni będzie nadkomplet. JUŻ ZA 4 LATA !

    3. YETI

      YETI

      będzie pobity rekord w okręgówce

    4. Tokar

      Tokar

      W okręgówce to może jak torfiaki się spier/dolą na dno. Już za rok 19 tysi w 3 lidze :cool:

  23. Kłyspin pier,dol staż w IGN, dawaj papiery na statoil

  24. Póki co główne zarzuty dotyczą tego, że podobno nakręcili Bonda z lat 70-tych w 2015 roku w skali 1:1, bez "pogłębiania" postaci 007 jak to próbowali, z różnym skutkiem, do tej pory robić w craigowskiej serii. No i spoko, jazda po bandzie z Bondem w trybie god mode, używającym przegiętych gadżetów w walce z groteskowym przeciwnikiem brzmi jak zabawa. Gorzej z licznymi zarzutami o niepotrzebnych przestojach i ogólnym rozwleczeniu :x Na wszelki wypadek obniżam oczekiwania do minimum.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...