Na fali hajpu związanego z Prometeuszem przyszła pora na odświeżenie czwartej części Obcego, więc przygotujcie się na jedyną słuszną recenzję. Tekst najeżony spoilerami jakby co.
Mam spory problem z oceną Ressurection, bo oglądając to po latach miałem wrażenie, że film jest robiony przez ekipę z rozszczepieniem jaźni. Świetne sceny przeplatają się beznadziejnymi, fajne dialogi mieszają się ze strasznymi sucharami i tak przez cały film.
Zacznę może od tego co ewidentnie nie wyszło i o co zresztą fani mają największe pretensje. O ile już punkt wyjściowy części trzeciej był mocno naciągany, tak to, co wymyślono w tym przypadku kurczowo trzymając się postaci Ripley (w pierwotnych założeniach główną bohaterką miała być sklonowana Newt) zakrawa na kpinę. Pomijam już chyba najbanalniejszy sposób przywrócenia martwego bohatera do życia "nie żyję, ale mam klona !".
Sam fakt uzyskania kodu genetycznego Ellen z próbki krwi pobranej przez doktora na Fiornie jest jak najbardziej do zaakceptowania. Ale jak do (pipi)y nędzy sklonowano ją razem z xenomorphen w środku ? Okej, w części trzeciej pokazane było, że znajdujący się w żywicielu obcy przyswaja sobie pewne jego cechy, więc brodząc po pas w przypuszczeniach można uznać, że xenomorph w ten sposób zmienia również kod genetyczny żywiciela. No ale litości, co ma zmiana kodu genetycznego do sklonowania nosiciela wraz z ciałem obcym, jakim przecież jest xenomorph ?
Tutaj zresztą wychodzi kolejna niekonsekwencja - scena w pomieszczeniu z nieudanymi efektami klonowania Ripley sugeruje, że twórca scenariusza chyba nie bardzo rozgranicza temat klonowania i krzyżowania gatunków. Wyszło na to, że można zjeść ciastko i mieć ciastko - z próbki krwi wyhodować krzyżówkę człowieka i obcej rasy i to jeszcze taką "zapłodnioną" przez płód tej obcej rasy. Scenarzysta wynalazł genialny sposób na niż demograficzny - wystarczy klonować ciężarne kobiety, a uzyskane w ten sposób klony będą w promocji 1+1.
To nie koniec wyliczanki absurdów wynikających z przyjęcia takiego założenia fabularnego. Wydedukowanie wpływu xenomorpha na kod genetyczny nosiciela może i tłumaczyłoby uzyskanie z takiego materiału krzyżówki gatunkowej, ale nijak ma się to do poprzednich części serii. Jeśli tak jest, to Ripley już w części trzeciej powinna posiadać cechy robala. Zresztą chrzanić Ripley, przy tym założeniu każdy zainfekowany przez te kilka godzin od odczepienia się facehuggera do momentu wydostania się chestbustera powinien zmieniać się w krzyżówkę.
To są bzdury naprawdę sporego kalibru i nie działa tu już nawet wymówka pod tytułem "to jest przecież s-f i dlatego wszystko jest możliwe". Człon SCIENCE w skrócie s-f nie stoi sobie dla hecy. W założeniach to pewno miało być genialne wytłumaczenie naukowe, ale zamiast science-fiction wyszło fantasy.
Jakby się uprzeć, to można by się pastwić dalej, bo pod koniec telenowela genowa zatacza coraz szersze kręgi ocierając się o incest interracial alien porn fetish przy słynnej niby-scenie scenie niby-seksu Ripley z obcym i porodówce międzygatunkowej. Tutaj niby mają podkładkę, bo tak naprawdę niewiele wiadomo o układzie rozrodczym xenomorphów, ale i tak oglądając te sceny miałem wrażenie, że ktoś tu za bardzo odpłynął i poświęcił logikę na ołtarzu z napisem "efekt wow".
Drugim grzechem głównym tego filmu jest postać Call. Sprytny scenarzysta idąc tropem, że w każdej części był jakiś android wydedukował, że zrobi mindufucka i w tej części też będzie. Ale za to jaki ! Jeśli miałoby być seksownie i niegrzecznie, to obsadzenie w tej roli Winony i wystylizowanie jej na 12 letnią dziewczynkę nie do końca zdało egzamin. Co gorsza za wyglądem idzie sposób zachowania i tym samym mamy najbardziej infantylną, irytującą postać w serii.
Pani robocica o mentalności ekofreaków przywiązujących się do sosen w dolinie rospudy bardzo chce zbawiać świat, dobro wylewa się z jej obwodów strumieniami, ale nie przeszkadza jej to być członkiem załogi kosmicznej szajki i uczestniczyć w porwaniu cywilów celem ich sprzedaży. GENIALNE !
No, to złapałem rejdża niczym yacek pod biedronką, a teraz przychodzi pora na zwrot akcji. Mimo wszystkich tych debilizmów i jeszcze kilku innych głupot, o których nawet nie chce mi się pisać, ten film się dobrze ogląda.
Po pierwsze Weaver świetnie podkręciła postać Ripley. W tej części nie zostało już nic z wystraszonej kobieciny wyglądającej podczas walki z obcymi jakby odganiała się torebką od zboczeńca. Fakt mutacji, jakkolwiek głupi i niemożliwy do sensownego wyjaśnienia, sprawił że mamy przyjemność oglądać w roli głównej maksymalnie pod(pipi)ioną bijacz.
Po drugie wachlarz postaci. Tutaj właśnie najbardziej czuć rękę Jeuneta. Pomijając irytującą Call, na ekranie pojawia się sporo freaków rodem z Delicatessen czy Miasta Zaginionych Dzieci. Począwszy od dowódcy wojskowego przez naukowców po większość wesołej ekipy najemników. Jaskiniowiec Pearlman i karzeł na wózku inwalidzkim idealnie pasują do tego uniwersum. Co prawda z niezrozumiałych powodów, podobnie jak w części trzeciej, jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci, która wydaje się odgrywać jakąś istotną rolę w scenariuszu, leci niemalże na pierwszy ogień. Ponadto w pewnych momentach przesadzono z "fajnością" postaci, bo chwilami teksty i akcje zalatują sucharem, ale na szczęście do poziomu żałosnych maczodałnów z Aliens jeszcze daleko. Mimo wszystko wprowadzenie elementów czarnego humoru zaliczam na plus.
Kolejna zaleta to same xenomorphy. Kontynuując naprzemienną tendencję serii w części czwartej ponownie mamy do czynienia z sytuacją grupka ludzi VS chmara obcych. Jednakże tym razem nie postawiono wyłącznie na ilość. W filmie znalazło się kilka ciekawych scen pokazujących, że robale potrafią całkiem dobrze kombinować.
No i na koniec wreszcie to, co pozwala choć trochę wybaczyć scenarzyście ten genetyczny bajzel, plot dewajsy i skróty myślowe czyli Newborn. Nowy gatunek wygląda rewelacyjnie i choć nie przypadło mu zbyt wiele czasu antenowego, to przez ten krótki fragment zdąży zrobić niemałe wrażenie oraz nadać klasycznemu dla serii rozwiązaniu "kop za drzwi" nowy wymiar.
Na koniec przedstawiam jedyny słuszny certyfikowany przeze mnie ranking filmów z serii:
Alien>Alien 3>>>>>>Aliens=Alien Ressurection. Możecie się spierać, ale po co, skoro i tak mam rację.