Moim faworytem tego E3 jest typ od World of Tanks na konfie m$. Do standardowej nieznajomości angielskiego doszło porażenie mózgowe i było osom.
A z gier to przy założeniu, że nie ma się co podniecać renderkami, o dziwo najlepsze wrażenie zrobiło na mnie Infamous, którego dwie pierwsze części nie grzeją mnie zupełnie, a oprócz tego niezły był też Wiesław 3. No i to by było na tyle.
Z klimatów fajnalowych definitywnie wyrosłem, w dodatku mając na uwadze, że przy versus 13 returns 15 Y-2 grzebie ten obciachowiec Nomura, można spokojnie założyć, że jakkolwiek fajnie nie wyglądałoby to na trailerze, to i tak skończy się to na kiczowatej, łzawej, pseudomrocznej telenoweli, w której autor scenariusza pogubi się we własnych zawiłościach fabularnych zaraz na początku. Killzone graficznie zrywa fugi z kafelków, ale zaprezentowane fragmenty jakoś nie podnoszą ciśnienia i wygląda to po prostu na kolejne tratatata z karabinków w kosmosie, tak jak i Destiny zresztą.
Nie wspomniałem o MGS 5, bo tak się składa, że w to będzie można pograć jeszcze na obecnych konsolach (a czy Kojima nie zrobi jakiejś obory fabularnej to nigdy nie ma gwarancji) i tu dochodzimy do sedna sprawy. Cieszę się jak głupi, że ps3 nabyłem dopiero w grudniu 2011, dzięki temu mam tonę zaległości growych dostępnych za śmieszne pieniądze i póki co wbijam kija w upośledzone jak zwykle na starcie nextgeny. Ale żeby nie było, ciesze się, że xbox umarł na końcu.
No i na koniec odezwy koński chu/j w dupę wszystkim i każdemu z osobna z nie pokazanie Last Guardiana. Ta gra albo została definitywnie skasowana, albo naprawdę kleją ją od miesiąca zupełnie od podstaw. Ale pewnie, po co komu LG, lepiej w to miejsce jakichś kolejnych żołnierzy kosmosu wyprodukować albo zombi apokalipsę.