Z tym Chocolate Starfish wannabe to się nie zgadzam. Brzmieniowo to akurat tej płycie najbliżej do 3 Dollar Bill. Jest raczej surowo, bez radiowych melodii i chwytliwych refrenów. Szkoda, że wszystko kładą naprawdę zje/bane teksty kompletnie o niczym, w których Fred robi z siebie debila. Zawsze był burakiem, ale na tym krążku przebił samego siebie. Ujadanie w Get a LIfe jest aż smutne. Miało być chyba nowe Brak Stuff, a wyszło wydzieranie się frustrata, któremu ktoś robi kręcenie wora.
Generalnie nie powiem, żebym się czul tą płytą jakoś szczególnie zażenowany. Muzycznie jest momentami bardzo ok, tylko muszą zabronić Durstowi pisania tekstów.