-
Postów
10 901 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
48
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Tokar
-
No jest dobrze. Irysy z litości sami sobie gola nawet wbili ale i to nie pomogło. Bo najlepiej na Irlendię gra się długimi podaniami w przód - to wiedzą wszyscy. Jeżeli Obraniak mógł grać dalej, to znaczy, że Leło już naprawdę demencja konkretnie gryzie. Różnica w wyszkoleniu technicznym, precyzji i pewności między nim a resztą naszych pajacyków widoczna aż za bardzo. Jedyne dwie groźne sytuacje w pierwszej połowie po jego strzałach. W pierwszy przypadku ładnie spokojnie przymierzył, ale miał pecha, że akurat któryś z obrońców dobrze ustawiony był. Każdy inny nasz kopacz napier/dalałby na chama z zamkniętymi oczami w Givena albo w którąś z irlandzkich przeszkadzajek, ewentualnie wykop poza stadion. W drugim przypadku Ludwiczek szybko i precyzyjnie rozegrał rzut wolny i Iroli uratował albo Given, albo słuepk, dokładnie nie widziałem. No gracz ewidentnie do zmiany. Niech wejdzie Smolarek, może ze dwa razy prosto kopnie piłkę i jakiś potentat z Cypru postanowi przygarnąć kropka.
-
No a szaden pisze z kolei o całkowitym zaniku klimatu wzgledem mangi. I komu tu wierzyć ? Jak bym miał te moje wszystkie zarzuty jakoś jednym stwierdzeniem podsumować, to byłby to właśnie brak klimatu. Klimatu, który bardzo podobał mi się w pierwszej serii. Czytałem kiedyś pierwszy tom mangi i historia z kapłanem Leto była przedstawiona dużo zgrabniej niż w FMA:B, więc chyba jednak to szaden ma rację i po prostu nie za bardzo radzą sobie z przełożeniem mangi na anime.
-
Okej, może źle to ująłem. Tu nie chodzi o filozoficzne rozkminki, bo wiadomo, że to nie produkcja tego typu. Chodzi o to, że nowa seria leży i kwiczy pod względem reżyserii i budowania napięcia, a to znacznie obniża przyjemność płynącą z oglądania. W pierwszej serii główny wątek był umiejętnie prowadzony i co jakiś czas zaskakiwał ciekawym twistem. Tutaj póki co główny wątek to totalny chaos narracyjny, bełkot przeplatany banałem po prostu. Nadrabiają wątki poboczne (tutaj na plus w stosunku do pierwszej serii) i walki, ale te akurat w pierwszym FMA, choć na pewno rzadsze i krótsze, były akurat tak samo fajne. O irytującym pseudohumorze pojawiającym się zdecydowanie za często już nawet nie chce mi się pisać po raz n-ty
-
Nigga, plz ; ] W sumie fakt, że wszyscy czekają tylko na to jak się będą napier/dalać świadczy najlepiej o tym, co sobą ta seria reprezentuje. W porównaniu z pierwowzorem to jest płycizna imho. Chociaż momenty ma, motyw z Havockiem na przykład bardzo fajny. Oczywiście w pewnym momencie komicznie przedramatyzowany, ale mimo wszystko dobry. Teorie Elriców na temat akcji z human transmutation coraz bardziej idiotyczne i zamotane. Niedługo dojdą do wniosku, że podczas tego procesu nawiązali kontakt z Księżną Dianą i to spowodowało globalny spadek średnich rocznych temaperatur w o 0,3 stopnia. Zresztą pomysł na zwabienie homunculusów, oparty na jakichś domysłach, też z du/py wzięty. Tak samo jak wywnioskowanie i przyjęcie w ciągu sekundy niemal za pewnik tego, że Bradley jest skumany z homunculusami. Na podstawie zmierzenia ilości kroków (o_O) i wyznaczania na podstawie tego kilukilometrowego obszaru, w którym znajduje się między innymi dom Fuhrera. No sorry, ale Sherlock Holmes to by mógł bohaterom FMA:B buty wiązać. Od razu mi się Death Note przypomniało, tylko że tam takie akcje można jeszcze było na upartego tłumaczyć geniuszem Kiry i L. Czepiam się ? Owszem, bo lubię, a że jest czego, to mam używanie Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek. Ciekawe kto komu da w mordę :boks:
-
Dlaczego nie pojechałeś na EP ?
Tokar odpowiedział(a) na Cris temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
To samo :potter: Większość forumowych vipów olało sprawę, a ja z płotkami się nie zadaję :closedeyes: Z tego co czytam, to impreza mogła być atrakcyjna dla ludzi, którzy pojechali tam grać w gry tudzież podziwiać redaktorów. Ja chyba już za stary na tego typu podnietki jestem. Jak zlot to tylko w plenerze i w proporcjach vodka - connecting people 90%, gry i pochodne klimaty 10% -
w wrzuconym tu gdzieś wywiadzie Kitase chyba jednak coś wspomina o DLC ale siurka nie dam uciąć Wspomina co najwyżej o tym, że definitywnie DLC nie przewidują. A po co DLC, jak można z pół roku po premierze wypuścić FFXIII complete edition z jakimiś kosmetycznymi poprawkami, jednym dodatkowym bossem i artworkami, których przecież nie można wrzucić od razu do pierwotnej wersji. Z powodu kosztów oczywiście
-
Nie czepiam się tekstu tylko tego jak ten avatar wygląda. Ma design jakiegoś sympatycznego stworka z produkcji Pixara, do tego z mangowymi ślepiami na pół twarzy. Jest to tym bardziej dziwne, że prawdziwe Navi mają zupełnie inny wyraz twarzy.
-
Memento jest fajne, a łukasz blefuje. A tak apropos tego Inception, to oprócz Di Caprio, nie pasują mi tu jakieś biegania po ścianach ala szmatrix. Ja rozumiem, że akcja ma się rozgrywać w zakamarkach umysłu, ale to akurat daje naprawdę szerokie pole do popisu i jak ktoś chce koniecznie powpychać trochę efektów specjalnych, to nie musi się chyba uciekać do tak taniego efekciarstwa. No ale zobaczymy, mi wystarczy, żeby film był powiedzmy na poziomie Prestiżu (dobrego mimo przegiętej końcówki) i już będzie dobrze.
-
No a skąd wiesz, czy w mandze jest ta sama wersja wydarzeń ? Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że tutaj Kimblee i Scar nie mają ze sobą nic wspólnego.
-
No niestety, na tą chwilę nasuwają mi się skojarzenia z jakimś wysokobudżetowym filmem Disneya. Przecież ta scena, w której avatar głównego bohatera mówi "this is great" wygląda jak żywcem wyciągnięta z jakiegoś filmu Pixara czy innego Dreamworks. Jeżeli chodzi o założenia fabularne, to schemat goni schemat i pewne się okaże, że Obso w 3 zdaniach streścił sens tego filmu. Na tą chwile wszystko na to wskazuje. Zresztą data premiery raczej nie jest przypadkowa. To będzie film bez ograniczeń wiekowych, w najlepszym wypadku >12, obliczony na wizyty w kinie całych rodzin w trakcie przedświątecznej gorączki zakupów (a u nas sposobem na trendi spędzenie jednego z dni świątecznych). Szkoda, myślałem że po Titanicu chęć zaspokojenia plebejskich gustów masowej publiczności została u Camerona zaspokojona po wsze czasy. Co do strony technicznej, to chyba faktycznie powinno się to oglądać wyłącznie w imaxach, bo w zwykłym 2d ujęcia CGI po prostu walą po oczach sztucznością i mocno gryzą sie z żywymi aktorami/prawdziwymi elementami otoczenia. Szczególnie dotyczy to komputerowych odpowiedników aktorów i plastikowych Navi (design mało wyszukany...), elementy krajobrazu nawet ujdą.
-
O właśnie, bo miałem już raz zapytać, ale zapomniałem. Czy w mandze pojawia się Kimblee ? Bo póki co pojawił się na chwilę w pierwszym odcinku i tyle go było. W oryginalnej serii był związany z ekipą Greeda, czyli że miałby się w ogóle nie pojawić ? Wystarczy proste tak/nie bez zbędnych spoilerów
-
Extreme Party 6 (29/30 sierpien 2009)
Tokar odpowiedział(a) na Fenix temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
Aaaaaaaaaa, to ten typ co pisał z kawiarenki na dworcu dzień czy tam 2 dni przed EP 5 że mu się daty pomyliły -
Nowy odcinek jakiś dziwny. Nagle z dupy wyskakuje Hohenheim. Po raz kolejny leży dramaturgia. Coś, co w pierwszej serii było odkładane w czasie i było bardzo mocno zaakcentowane, tutaj dzieje się od niechcenia, tak po prostu. Już pomijając fakt skąd Ed nagle wziął się w Risenbool, bo ostatnio był na pustyni przy ruinach Xerxes o_O Do tego nie wiem czy to wina subów Eclipse, czy po prostu tłumaczenie tego całego myku z transmutacją trupów jest tak mętne i nielogiczne. Ktoś tu coś mówił na temat spójności ? Po raz kolejny przekonuję się, że wersja wydarzeń z pierwszego anime w większości przypadków odpowiada mi o wiele bardziej.
-
Ostatnie dwa odcinki naprawdę w porządku, zaczynają się ciekawe rzeczy dziać i oglądanie kolejnych odcinków nie wiąże się już dla mnie wyłącznie z wyliczaniem po kolei co zostało s(pipi)e względem oryginalnej serii. Mimo wszystko zastrzeżenia dalej mam. Przede wszystkim nie zgodziłbym się z tym, że przyhamowali z comical relief. Nadal jest tego zdecydowanie za dużo, przeważnie strasznie suche i powpychane w złych momentach. 3/4 postaci na ten moment to komedianci, którzy w środku poważnej sceny są w stanie puszczać głupie minki, łezki, dymki i inne gó/wna rozbijające klimat. Druga sprawa to irytująco pompatyczne i wzniosłe do granic wytrzymałości monologi bohaterów. No kur/wa szczytem była ckliwa rozkmina nad szarlotką. Scena miała być chyba wzruszająca w zamyśle, a je/bnąłem śmiechem. Aż mi się przypomniało W pierwszej serii jakoś udało się tego typu podniosłe sceny i monologi pokazać z większym smakiem i bez wzbudzania zażenowania.
-
O czym wy tu pitulicie ? Z tego co ja pamiętam z pierwszej serii, to Hehenhaim
-
No, tylko że podczas PK grali raptem na 1 stadionie przygotowanym z myślą o MŚ. Na rok przed imprezą większość stadionów jest u nich w trakcie budowy i jeszcze robole strzelają fochy. FIFA na bank jest zachwycona ; )
-
Inteligentna krytyka pod adresem moderatorów
Tokar odpowiedział(a) na Soniak temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
Betecol, nie rób tego, jak odejdziesz to łukasz na bank tu żydokomunę i pedarastwo zaprowadzi ;< -
No ja się na przykład spodziewałem czegoś w stylu pierwszej częścii filmu, czyli widowiskowego (ale nie do granic absurdu), lekkiego kina s-f o zabarwieniu komediowym, odpowiednio oddającego realia ekranizowanego uniwersum (jakkolwiek głupio by to nie brzmiało w tym przypadku) i po prostu w sympatyczny sposób przywołującego wspomnienia z dzieciństwa. Niestety, dostałem całkowicie pozbawiony ładu i składu pretekst do pokazania niedorzecznej porcji GCI, które gdzieś tak od połowy filmu zaczyna już wychodzić bokiem. T2 ma naprawdę mało wspólnego z Transformersami. W miejsce wielkich robotów można by podstawić, bo ja wiem, zmutowane wiewiórki, pchły ninja i generalnie wszystko mniej więcej zachowałoby swój sens. A raczej "sens" Ten sam reżyser za 2 razy większą kasę nakręcił coś 4 rzay gorszego. Strach pomyśleć, co zrobi z trójka. Premiera podobno 4 lipca 2012. No (pipi)a, to tam chyba wszystkie dobre roboty będą defaultowo opasane amerykańską flagą, Bumblebee będzie puszczał przez radio amerykański hymn, a Optimus będzie doradcą Obamy w białym domu.
-
Kur/wa dopiero dzisiaj na spokojnie zaczyna docierać do mnie stopień debilizmu niektórych zawartych w tym filmie motywów. Wygląda na to, że to prawda, że z powodu strajku scenarzystów najpierw nakręcono wszystkie ujęcia CGI (czyli jakieś 75% filmu), a dopiero później zatrudniono kogoś, żeby do gotowych już scen dopisał jakaś historię o_O
-
Efekty owszem koszące od strony technicznej, ale z pomysłami na pokazanie akcji, które można by przy takim budżecie i technologii wykręcić już gorzej. Większość naprawdę kozackich scen pokazano w trailerach, reszta to owszem efektowne, ale raczej mało wyrafinowane bum bum, które dość szybko powszednieje, nie ważne jak pieczołowicie zrobione są roboty i jak fajnie się poruszają. Walki wręcz może i byłyby mega, gdyby było widać kto, kogo i z czego bije. Niestety zbyt bliskie i szybkie ujęcia powodują chaos. Zresztą nie tylko one. Kilka osób już o tym wspomniało - ilość transformersów w tej części przekracza wszelkie granice zdrowego rozsądku. Pod koniec to już jest masakra, wszyscy nawalają do wszystkich, nie wiadomo gdzie autoboty, gdzie de(pipi)ticony, po ekranie biegają dziesiątki jakichś anonimów. Jako taką sympatię wywołał u mnie chyba tylko Jetfire i ten mały robot Meganki, bo bliźniacy swoją ziomalskością raczej irytowali niż bawili. Reszta podczas przypadających na każdego 10 sekund czasu antenowego nie zdołała wywołać u mnie jakichkolwiek odczuć i miałem centralnie pod pośladem kto komu zrobi krzywdę. Gdybym nie widział jedynki, to za nic nie domyśliłbym się, że ten zielony autobot pojawiający się ze 3 razy w tle na kilka sekund to ma być Ratchet... Paradoksalnie największym atutem filmu jest humor. Klozetowy, żenujący, ale mi akurat przypasował i nie zamierzam udawać, że nie bawił mnie Gdyby nie te liczne wstawki komediowe, to naprawdę ciężko byłoby znieść taką dawkę patosu i skondensowanego debilizmu. Serio, dawno nie widziałem filmu, w którym związki przyczynowo skutkowe byłyby potraktowane tak swobodnie. Tutaj po prostu kolejne sceny nie za bardzo wynikają z siebie nawzajem, a o uzasadnieniu czemu niektóre transformersy nagle pojawiają się i znikają w różnych miejscach można tylko poważyć. W związku z tym dałoby się w środek filmu wcisnąć świnie tańczące kankana i specjalnie by się to nie gryzło z całą resztą. Z pozycji osoby ostro zajaranej tematem w dzieciństwie - zdecydowanie bardziej podobała mi się cześć pierwsza. Tam efekty też były świetne, a przy tym ich ilośc wyważono tak, żeby nie zdążyły spowszednieć po godzinie. Do tego Bay raczył poświęcić odpowiednią ilośc czasu na wprowadzenie do tematu, przedstawienie sytuacji. Najwyraźniej uznał, że to wystarczy i że teraz może jechać przez 2,5 godziny po bandzie. Wreszcie w części pierwszej przynajmniej autoboty zostały w jakiś tam sposób przedstawione i chociaż raz wymienione z imienia. Jeżeli traktować ten film jako rewię efektów specjalnych, to jest rewelacyjnie, ale jeżeli ktoś oglądał trailery, to raczej szczękopadów już nie zaliczy.
-
Zamykają mnie w piwnicy i głodzą przez tydzień
-
Eeeeee tam, zakończenie pierwszej serii tv było całkiem fajne. Może trochę przegięli z tym ciągłym , ale przynajmniej nie było Za to ostatnie pół godziny kinówki to faktycznie dramat.
-
No i po seansie. O ile przed premierą miałem głównie oby o reżyserię, bo sceny prezentowane na trailerach jakoś nie wgniatały w ziemię, tak ten element akurat okazał się więcej niż ok, kilka ujęć naprawdę pomysłowych i fajnie zrealizowanych. Niestety, film leży i kwiczy na płaszczyźnie scenariusza. Tyle głupot, nieścisłości i banałów ile się tu wkradło to dawno w żadnym filmie aspirującym do miana "hiciora" nie było. Końcówka to już taka żałość, że aż w jajcach strzyka, człowiek się łapie za głowę co 3 sekundy. Nie ma to jak twist fabularny, którego każda istota z ilorazem inteligencji wyższym niż pantofelek domyśla się od samego początku. Kolejny minus filmu to Bale. Tak, ten sam uwielbiany przez młode pokolenie Christian Bale, który tak samo jak w Batmanach jest nadmiernie wczuty, a co za tym idzie na przemian śmieszny i wkur/wiający. Film ratują efekty specjalne do spółki ze wspomnianymi już ciekawymi ujęciami oraz naprawdę niezły Worthington. Do pierwszych dwóch części nijak nie można tego porównać, dwie klasy niżej. Natomiast do odcinanego od czci i wiary T3 już jak najbardziej. O ile poprzednia część faktycznie nie zachwycała, to przyjęta nieco lżejsza konwencja, spora doza autoironii, niezłe sceny akcji i przede wszystkim fajne zakończenie obroniły ten film. A Salvation spina się na mega powagę i średnio na tym wychodzi. Jak tu nie załamać rąk widzą Connora w pojedynkę No po prostu Rambo 8 w telewizji. A to już w ogóle SFX FAIL
-
Żeby osiągnąć zen pozytywnego przypału MUSZĄ jeszcze w to wkręcić Seagala albo Van Dame'a. Najlepiej obu. Trzymam kciuki.
-
Michał, co Ty pierd/olish ? :o Skąd James wziął przydomek Sawyer ? Od nazwiska oszusta, który doprowadził do tragedii w jego rodzinie. Po przeniesieniu się w lata 70-te teoretycznie mógł opuścić wyspę i próbować wpłynąć na bieg wydarzeń, ale raz, że za dobrze mu się żyło w Dharmaville, a dwa, że biorąc pod uwagę teorię whatever happend, happend, i tak nic by nie zdziałał. Poza tym, on już sobie raczej poradził z tą traumą z dzieciństwa zabijając w 3 sezonie prawdziwego Sawyera - ojca Locke'a.