-
Postów
10 939 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
48
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Tokar
-
Nie no, strzały są, szkoda że póki co na wiwat. Ale teraz nasi wyjdą na pełnej kur/wie i zrobią euro grunwald.
-
No i po co naturalizowali tego sprzedawcę lodów z copacabany, jak i tak nie gra ? Pewno po stracie bramki go wpuści na miejsce żurawia wielofunkcyjnego, który pójdzie do przodu udawać napadziora.
-
W szoku byłem co w drugiej połowie robiła Austria z Chorwatami. Nie wiem na ile było to zasługą kiepskiej kondychy bałkańców, ale hurraoptymizm i dopisywanie sobie 3 pkt. przed meczem z nimi trzeba sobie darować, bo może być kolejna Korea i Ekwador. A ten współkomentujący to faktycznie chyba jakiś zretardowany był, normalnie jak ten typ z reklamy leroy merlin.
-
Nie wiem czy takie lepiej. Turcy zagrali kompletnie bez głowy, bez ładu i składu. Oni chyba naje/bani byli, albo tego dnia był konkurs kto wybierze najgłupsze możliwe rozwiązanie akcji. Nie trafiania w piłkę w decydujących momentach już nie skomentuję. Mam wrażenie, że jutro podobnie będzie wyglądał nasz mecz z dojczami. Utrudnianie sobie życia, nerwy ze stali, a po stracie bramki beznadziejne walenie głową w mur.
-
Szwajcaria-Czechy 1:1 Portugalia-Turcja 1:2 Austria - Chorwacja 1:2 Niemcy - Polska 1:1 Rumunia - Francja 2:2 Holandia - Włochy 2:0 Hiszpania - Rosja 3:0 Grecja - Szwecja 2:1
-
Mi tam się wydaje, że to przestrzelenie karnego nie wynikało z tego, że go sytuacja przerosła. On po prostu przekonany o swojej boskości nawet przy karnym musi cudować, kiwać się sam ze sobą, gwiazdorzyć i bardzo dobrze, że czasem życie sprzedaje mu kopa w mordę. Nie ma i chyba nie było drugiego takiego piłkarza, który będąc autentycznym geniuszem piłkarskim (bo CR nim jest, trudno żeby będąc skrzydłowym/napastnikiem pełnił rolę playmakera) wzbudzałby tyle negatywnych emocji swoim żałosnym zachowaniem na boisku.
-
No kartka dla Drogby prosto z du/py, ale jaki to miało wpływ na końcowy wynik, skoro wszyscy już się słaniali w tym momencie na nogach i przewracali od podmuchów wiatru. Żaden. No i może jak ochłoniecie i przeczytacie sobie jutro wasze ujadanie, że Czelsi przegrała, bo sędzia 4 razy nie podyktował im rożnego, to być może wyda się wam to tak samo głupie, jak każdemu, kto nie patrzy na to z pozycji zrozpaczonego fana Niebieskich ;] EDIT: no krystyna z gazowni ostro z tym karnym pojechała. W tych karnych trzeba się było bardzo postarać żeby nie strzelić, bo nawet jak bramkarz miał piłkę na rękach, to i tak się ześlizgiwała do bramki. Ja nie wiem co on myslał, że jak się zatrzyma w połowie drogi i postoi trzy sekundy, to bramkarz nie wytrzyma nerwowo i się rzuci w któryś róg, a on strzeli do pustej bramki ? ;] Ale Anelka też klawo strzelił. Po raz kolejny udowodnił, że jest wart każdych pieniędzy :>
-
Jak dla mnie najlepszy odcinek tego sezonu i jeden z lepszych w ogóle. Nie wiem czemu się "flashbacków" Locka czepiacie. Nie było w nich niczego, co nie pasowałoby do tego, co dotychczas wiedzieliśmy na temat łysego. Nie wiem jak na was, ale na mnie zrobiło wrażenie, że John za gnoja miał kontakt z Richardem i rysował świecówkami Cerberusa. Poza tym retro klimat tych flashbacków był po prostu kapitalny. Flesz z Abbadonem też mocny. Ogólnie reżyseria i aktorstwo w tym odcinku to naprawdę wyższa półka, rzadko spotykana w produkcjach telewizyjnych. Szczególnie w, jak by nie patrzeć, mainstreamowych serialach przygodowych. Ten sezon, podobnie jak trzeci, miał swoje wzloty i upadki, ale mam nadzieję, że finał utrzyma poziom, bo pole do popisu w świetle przedstawionych wydarzeń jest spore.
-
Szybko, róbta printscreeny, bo zaraz zagrodę zaorają.
-
Maxiking ołrajt :< Widzę, że ktoś wreszcie postanowił przenieść tu temat, dla którego raz na pół roku zaglądałem na foruming neło. Aisza poczuje się jak ryba w wodzie, będzie mogła co dwie strony składać zażalenia na wszystko i wszystkich (wierszem), prowadzić prywatne śledztwa itp. Proponuję ustalać termin najbliższego publicznego e-ukrzyżowania, bo nie chciałbym przegapić.
-
Crossover ostrego dyżuru z modą na sukces - tego jeszcze w loście nie było. Wątki obyczajowe, tradycyjnie już w tym serialu, wywołują lekkie zażenowanie. Lovestory jak zwykle miałkie i plastikowe do zerzygania, a teraz jeszcze kroi się romans wszech czasów Dan - Charlotte Ale jedna scena zdecydowanie uratowała dzień. Dialog w psychiatryku jest mistrzowski, a wiadomość od Charliego to jeden z najfajniejszych motywów tego sezonu
-
Ja za swojej strony mogę polecić irivera t60. Nie ma chyba lepszego playera z tej półki cenowej jeśli chodzi o stosunek jakość dźwięku - pojemność - cena.
-
No ale skoro już zdecydowali sie na wybuch jak po zrzuceniu bomby, to wyjście z tego bez najmniejszego oparzenia jest głupie w ch/uj. W ogóle po co ta scena, żeby pokazać, że ci źli ze statku mają na wyposażeniu rakietnicę ?
-
No właściwie wszystko już zostało napisane. Odcinek dobry, ale kilka motywów bardzo razi. Strzelanina to parodia straszna, ale to nic w porównaniu z niezniszczalną Claire. Mam nadzieję, że zostanie to w jakiś sposób wyjaśnione (że niby chroni ją wyspa czy coś), bo jeśli zamierzają przejść nad tym do porządku dziennego, to byłby to chyba największy kwas w tym serialu do tej pory. Kolejna sprawa to słabe ff poza samym początkiem i samym końcem. Fakt, że Ben budzi się w grubym futrze na pustyni i nie bardzo kontaktuje jaki jest rok świadczy o tym, że też cierpi na schorzenie Desa i utracił swoją stałą (Alex ?). No ale główna treść ff, czyli utworzenie brygady RR Ben-Said to padaczka lekka. Said śmieszno-żałosny jak zwykle no i motyw jego przyłączenia się do Benka banalny. Mnie naprawdę wisi kto i dlaczego zabił mu żonę, a tu coś czuję, że jeszcze nie jeden odcinek temu jakże frapującemu tematowi będzie poświęcony ; / Scena rozdzielenia ekipy też taka trochę na siłę. Sawyer strzela focha o palmę, że go nikt nie wtajemnicza i jak rasowy wychowawca na koloniach postanawia wracać ze wszystkimi na plażę, co prowadzi do kiepskiej napinki z Johnem. No mogli to lepiej rozegrać. Swoją drogą dziwne, że specjalista od spraw spirytystycznych oddziela się od grupy podążającej do chatki Jacoba. Marginalizacji postaci z "ekipy ratunkowej" ciąg dalszy najwyraźniej ; / Sporo tych wpadek i niedociągnięć jak na jeden odcinek, ale na szczęście trafiły się też 3 świetne sceny w najlepszym lostowym wydaniu. Scena śmierci Alex trochę podobna do akcji z "rozstrzelaniem" zakładników na sygnał Bena z finału 3 sezonu. Tylko teraz nikt nie strzelał obok, a Ben ostro sie przeliczył ;> Przywołanie Cerberusa też fajne i chyba serial ma trochę większy budżet, bo dymek zaczął wreszcie jakoś wyglądać. A rozmowa Bena z Widmorem to już majstersztyk. Jak do tej pory kompletnie nie pasował mi motyw złych komandosów z Ugandy wynajętych przez złego Widmora, tak po tej scenie byłbym w stanie zaakceptować ojca Penny jako głównego mąciciela. Z tym, że rzeczywiście musi być jeszcze miejsce w tym wszystkim dla Abbadona. Pytnie tylko czy buszmen jest w hierarchii nad czy pod Cherlesem.
-
No jak tak ma wyglądać strój nietoperka, to już lepsze chyba były gumowe sutki o_O
-
Jedyne co zapamiętałem z tego meczu to lekcja hiszpańskiego by Szpaku. Bojan po hiszpańsku to Bocian. Zapiszcie sobie.
-
No jak dla dla mnie, to game time z tekstami recytowanymi jak z kartki wysiada przy luźnych gadkach Grabarza i tego pc nerda z review territory.
-
Mi się wydaje, że mieliście ludzi zachęcać, a nie odstraszać ; /
-
Może obejrzy wstawki/screeny z pierwszego i drugiego epizodu, bo pomiędzy nimi chara design zmienił się dość znacząco, a przesadnie mangowe kulfony z Ep I mogłyby go zniechęcić do tego majstesztyku
-
No niestety, efektów strajku scenarzystów ciąg dalszy. Jednak to z powrotu postaci, którą pokazywano na zdjęciach promocyjnych w chu/j czasu przed rozpoczęciem sezonu, postanowiono zrobić wielkie halo, które miało wszystkich wyrwać z kapci. Podziwianie kunsztu aktorskiego dejtukmajsona przez cały odcinek to z pewnością to, na co wszyscy czekali. Jedynym w miarę ciekawym elementem jego flashabacka było "not yet" i rozmowa z Benem. No i gejostwo Toma o_O Reszta na czele z dylematami moralnym, próbami samobójczymi i "powrotami" Libby to tragikomedia. W ogóle nie podoba mi się kierunek, w jakim to wszystko podąża. Starty Widmore pasuje na głównego badguya serialu równie bardzo jak Hurley. Ta akcja z rozkopywaniem tajlandzkiego cmentarza i umieszczaniem kopii oceanic 815 na dnie rowu mariańskiego wali chu/jem na kilometr i jest ciężko naciągana. Ale chyba nie aż tak bardzo, jak debilna scena z początku odcinka, prowadząca zresztą do "dramatycznego finału". Rousseau najpierw nie wierzy w żadne słowo Bena, klepie go po mordzie, gdy ten tylko wspomni o swoim ojcostwie wobec Alex, a teraz wystarczy, żeby Benny wyciągnął z du/py jakaś niby-mapę, opowiedział jedną ze swoich bajek i już pełne zaufanie i lets goł! Ostatniej sceny nawet nie chce mi się komentować. Po co naświetlić temat przeszłości kobiety, która przewija się w serialu od pierwszego sezonu i co jakiś czas wspomina o tajemniczej chorobie, która wybiła załogę jej statku ? Lepiej zastrzelić ją w idiotyczny sposób. Co do jakości Sezonu 4, to do odcinka The Constant wszystko było w jak najlepszym porządku, ale w 3 ostatnich odcinkach serial się tak posypał, że głowa mała. Aktualnie przypomina to najczarniejszy okres 3 sezonu. Ekipa "ratunkowa", która miała być (i na początku była) motorem napędowym tego sezonu, nagle została kompletnie odsunięta i zaczęło się cudowanie na siłę. Naprawdę życzyłbym sobie, żeby te ostatnie odcinki to był rzeczywiście efekt zamieszania ze strajkiem, a nie zwiastun braku pomysłów, jako to wszystko dalej z przytupem pociągnąć.
-
No kur/wa, ten ep to jakiś żart chyba o_O To był crossover mody na sukces i ostrego dyżuru, a nie lost. Sam pomysł wymieszania FB i FF świetny, ale twórcy chyba doszli do wniosku, że wszyscy padną na kolana przed taką formułą odcinka i nie zauważą żenujących dialogów i głupich sytuacji. Nigdy jeszcze nie czułem się tak zażenowany podczas oglądania tego serialu, jak podczas sceny przebaczenia. W ogóle to popierdywanie na łódce o karmie, dobrych i złych uczynkach, no litości. Akcja na statku też rozwija się jakby chciała a nie mogła. Kapitan, podobnie jak i cała reszta załogi, okazuje się być leszczem bez charyzmy. No i jeśli tak ma wyglądać dawanie odpowiedzi na ważne kwestie, to ja chyba wolę kolejne pytania i tajemnice. Powrót Michała - no kto by się spodziewał. Najwiekszym zaskoczeniem jest to, że zgolił brodę i wygląda jak retard. Chyba wypada się tylko cieszyć, że nie zrobili z tego większego halo i nie zostawili na cliffhanger ostatniego odcinka przed przerwą.
-
Słabiutki ten nowy odcinek, na tle wszystkich poprzednich z tego sezonu wręcz żenujący. Tu nie chodzi o brak flashforwardów, bo serial jechał spokojnie przez 3 sezony na flashbackach, więc jeden odcinek w starej formule z pewnością by nie zaszkodził. Problemem jest poziom tych flashbacków. Dawanie tak miałkiego lovestory w odcinku poświęconym Juliet to pomyłka. Do tego wkurza nagromadzenie banalnych, ogranych na wszystkie sposoby motywów typu osoba pojawiająca się znikąd i znikająca, gdy tylko bohaterowie spuszczą z niej wzrok na pół sekundy, ratowanie świata i okolic 2 sekundy przed końcem odliczania itp. Generalnie czułem sie, jakbym oglądał Drużynę A. Oby się nie okazało, że w obliczu strajku scenarzystów, by nakręcić chociaż te 8 odcinków, scenariusz był pisany na szybkensa, bo inaczej kolejne 2 odcinki będzie można spisać na straty.
-
Czemu to Desmond "zachorował" na przenoszenie świadomości, a ludzie z oceanic 815 nie ? No przecież Des przez 2 lata siedział w namagnesowanym bunkrze. Gdyby reszta ekipy została tam na dłużej, to pewno też większość złapała by bakcyla. Pamiętacie typka, na miejsce którego przysłany do bunkru został Desmond ? Strzelił sobie w łeb. Na etapie, na którym zostało to ukazane, można było odebrać to jako akt skrajnego wyczerpania psychicznego, spowodowanego monotonnym trybem życia, koniecznością ciągłego czuwania przy wystukiwaniu kodu, niemożnością opuszczenia wyspy. Ale być może gość miał dość ciągłych skoków świadomości. Inna sprawa, że Dan twierdzi, że sama podroż z lub na wyspę może spowodować tą przypadłość o_O W ogóle ciekawi mnie kwestia magnetyczna. Po finale 2 sezonu jakby zapomniano o tym wątku. Po zapadnięciu się w sobie bunkru wyglądało na to, że wyspa się rozmagnesowała, w każdym razie na tyle, by nie trzeba było co 108 minut "ratować świata". Tymczasem ten odcinek sugeruje, że zjawiska magnetyczne są w dalszym ciągu ważną częścią taj układanki. Zresztą nie wyjaśniono, co było źródłem energii magnetycznej za grubą betonową ścianą w bunkrze.
-
Jak na odcinek o Kate, to zaskakująco dobrze się to oglądało. Czysto materialistyczne pobudki chinola trochę mnie zawiodły, ale podejrzewam, że jest w tym jakieś drugie dno, głównie ze względu na to, że kwota jest dziwnie nierówna, co zresztą zauważył Ben. Locke się rozkręca coraz bardziej, wychodzą z niego dyktatorskie zapędy. W sumie najbardziej zaciekawił mnie w tym odcinku motyw ćwiczenia pamięci Dana. Faktycznie można to powiązać z drugim odcinkiem, w którym nie wiedział, dlaczego zaczął płakać na wieść o odnalezieniu wraku samolotu. Chociaż niekoniecznie musi być to dobry trop. Poiedział wtedy "I don't know", a nie "I don't remember". Końcówka rewelacyjna. Ciekawe jakie grzechy wobec współmieszkańców wyspy ma na sumieniu szóstka z Oceanic 815, że musi wymyślać takie bajki, jak te z sali sądowej
-
Ciekawe czy do składu w ogóle załapie się ktoś z nowych z SF3. Ibuki, Elena albo Yun w SFIV ? Byłoby fajnie. Jak ma wrócić Sagat, to Balrog i Vega raczej też będą. Po cichu marzy mi się powrót Cammy Tylko jak już, to prosiłbym mniej przysadzista posturę, niż Chun-Li o_O