No w końcu zmęczyłem tego FFXII i kurde, gdyby nie świetne walki i zajawka związana z polowaniami, to byłby ciężki dramat. Fabułka dwunastki sprawia wrażenie powyrywanych i powrzucanych na chybił trafił fragmentów większej opowieści. Tak zmarnowanego potencjału świata i niektórych postaci to już dawno nie było i chyba jeszcze długo nie będzie. Przecież to wygląda jak prolog do historii właściwej. Nie ma to jak na wątek boski, wokół którego toczy się główna oś fabuły, poświęcić jedną scenkę przerywnikową, po czym lecieć na złamanie karku do banalnego, z dupy wziętego zakończenia.
A już szczytem szczytów jest scena w endingu, w której widać
Oj, chyba ktoś w SE wypalił o jedno ziarnko fantazji za dużo.