Solidny recap całości przed startem czwartego sezonu to mus. Bardzo długie przerwy między sezonami plus cięcia względem mangi z powodu zbyt małej liczby odcinków, nie ułatwiają odbioru anime i wprowadzają miejscami wrażenie narracyjnego chaosu. Brak jakiejkolwiek podbudowy niektórych rewelacji powoduje, że później jest kumulacja prawd objawionych, jak w 2 ostatnich epach 3 sezonu, gdzie nadmiar informacji i nie najklarowniejsze ich przedstawienie wywołuje wrażenie, że niektóre pomysły są autorstwa jakiegoś mangozjeba piszącego fanfica. Nie można jednoznacznie powiedzieć, że to są jakieś dziury fabularne, że coś się z czymś wyklucza, że to jest w jakikolwiek sprzeczne z dotychczas ujawnionym światem przedstawionym. Nie można, bo anime nie poruszało wcześniej żadnego z tych tematów, które nagle wylały się hurtowo. Jednak dzieląc rozwiązania fabularne na takie, które pogłębiają wczucie w przedstawianą historię oraz takie, które z niego wybijają, bo coś wydaje się naciągane/mało wiarygodne, to taka forma prezentowania mechanizmów fabularnych, jaka jest momentami w anime, sprzyja temu drugiemu.
Polecam poczytać https://attackontitan.fandom.com/wiki/Attack_Titan. Gdy podaje się te wszystkie informacje w uporządkowanej formie, to rzeczywiście prawie wszystko zazębia się w logiczną całość i widać, że było to wcześniej rozpisane, a nie tworzone na spontanie po tym, jak seria zyskała popularność. Prawie wszystko, bo są kwiatki, które nadal ciężko zrozumieć. Za każdym razem zgrzytem zębami, gdy wspomina się o tym, że historia ludzi za murami to marne 100 lat z małym wąsem. Nie wiem kto wpadł na tak durny pomysł, w dodatku wyglądający na w żaden sposób niewymuszony, nie będący elementem jakiegoś większego konceptu fabularnego.
100 parę lat, w ciągu których wzniesiono pokrywające ogromną powierzchnię wysokie mury, wybudowano kilka dużych miast (chociaż nie wiedzieć czemu otoczonych aż tak ciasnymi betonowymi granicami, uniemożliwiającymi rozbudowę i wymuszającymi gnieżdżenie się coraz większej ilości ludzi na mocno ograniczonym ternie). Pod stolicą zdążyli nawet w tym czasie zbudować, a następnie porzucić podziemne miasto, które później przejęli sobie kryminaliści i urządzili w nim kurwidołek, nad którym nikt nie panuje m'kay. Nie wiem, może te tytany pozamykane w murach im to wszystko w kwadrans wybudowały. Nie ma jak się do tej teorii odnieść, bo dopiero pod koniec 3 serii anime pojawiło się potwierdzenie, że zamurowany jest więcej niż 1 tytan.
Nic nie wiemy też na temat średniej długości życia w świecie SnK, ale biorąc pod uwagę, że jest on bardzo mocno inspirowany światem rzeczywistym, to koncepcja ludzkości za murami, żyjącej w kłamstwie od pokoleń mocno traci na sile rażenia, jeśli uświadomić sobie, że tych pokoleń to w tym czasie zdążyło być tak ze 2. Dobrze, że jest ta klątwa Ymir, to przynajmniej kilku królów się przewinęło, bo w normalnym układzie przy dobrych wiatrach ta wola pierwszego króla przeszłaby sobie na następnego i jeszcze nie wiadomo by było, czy to jest jakaś większa prawidłowość.
Z której strony by na to nie patrzeć, to wydaje się to mocno nieprzemyślane i obawiam się, że nie doczekamy się już jakiegoś zwrotu akcji uzasadniającego wybór takich ram czasowych.
A co do samego czwartego sezonu, to 3 pierwsze odcinki bardzo fajne. Nowa perspektywa, nowi bohaterowie, wreszcie rzucenie pełnego światła na program Wojowników, backstory Reinera.
W trzecim odcinku lekki dysonans wywołała próba samobója Reinera. To znowu był jeden z tych przypadków, w których coś wyskakuje trochę wzięte z powietrza. Tzn. oczywiście nie można powiedzieć, że ta scena była kompletnie z dupy wzięta, bo od drugiego sezonu wiadomo, że z jego psychiką jest krucho, ale akurat w tym odcinku nie działo się raczej nic, co miałoby uzasadniać taką decyzję. No chodzi chłop wiecznie struty, przygnieciony ciężarem niewesołych doświadczeń, wygląda jak archetyp styranego życiem, cuchnącego przetrawioną whisky detektywa z filmów noir. No ale jednak chodzi, żyje, wchodzi w interakcje z podopiecznymi, ze kolegami z oddziału, z rodziną. Nie wygląda na to, żeby po tym wszystkim co przeszedł, coś miało go zawrócić z obranego dawno kursu. Tym bardziej, że i tak ma stosunkowo niedaleko do zjazdu do bazy po trzynastoletnim cyklu. No i co, nagle seria randomowych, niezbyt przyjemnych wspomnień popycha go do czegoś takiego? Swoją drogą czy on jako Opancerzony jest w ogóle z technicznego punktu widzenia w stanie się zabić? Gdy na murze Levi mocno go pociachał, to wyskoczył plot armor z rozproszeniem świadomości po cały ciele, które było procesem odbywającym się poza świadomością Reinera. Więc co, teraz by mu się świadomość nie rozproszyła?
Jeszcze inna kwestia to w jak dziwny sposób ta scena została narysowana/zanimowana. Początkowo wygląda to tak, jakby osobą, która chce sobie strzelić w ryj, jest brat Falco, a nie Reiner xD W dodatku Reinera poza flashbackami widzimy w tym odcinku, jak leży sobie po cywilnemu w swoim dawnym pokoju, kiedy to zaczynają załączać mu się wspomnienia. Później ciężko ocenić, czy sceny, w których jest w mundurze, to też element jakichś niedawnych wspomnień, czy to się dzieje po tym, jak Reiner już wstał z tego łóżka i sobie poszedł, a reszta flashbacków wpleciona jest w wydarzenia dziejące się na bieżąco. No ale efekt jest taki, że nagle widzimy, jak siedzi po wojskowemu w jakiejś klitce, wyglądającej jak cela zakonna i szykuje samobója. No i skąd tam się wziął? Teleport z domu ze zmianą ciuchów? Miał te flashbecki przez cały dzień i postanowił się zabić po najbardziej lajtowym z nich, gdy już był w koszarach, czy czym było to pomieszczenie? Można powiedzieć, że to pierdoły i że się czepiam, ale
przez które zamiast zamierzonego efektu emocjonalnego, jest raczej efekt skonfundowania i zastanawiasz się, czy to ty coś przegapiłeś, czy znowu coś wycięli z mangi, czy reżyseria zawiodła.
W tym odcinku był jeszcze jeden fuck up:
Ktoś jest w stanie logicznie wytłumaczyć, po co ze wszystkich wspomnień Reinera z wyspy, przywoływać akurat te, które dotyczą kwestii, którą wcześniej olali w anime? Wrzucone to tutaj od czapy, bez żadnego kontekstu, powoduje kolejne WTF u ludzi, których nie interesuje manga i niepotrzebnie rozbudza nadzieję, że wątek będzie w jakikolwiek sposób kontynuowany, a na 99,99999% nie będzie, bo w sumie nie ma to już i tak żadnego znaczenia.
Chwilami wygląda to tak, jakby reżyserka miała wysrane na to, że anime powinno być niezależnym bytem i wychodzą z założenia, że "coś się nie klei? Oj dobra, to przecież było w mandze." Albo sami już nie pamiętają, co wcześniej powycinali względem wersji papierowej.
Odcinek czwarty miał dwa oblicza. Z jednej strony ciekawie rozwijający się wątek na ławeczce, zakończony petardą po napisach. Z drugiej znowu zaczęło się robić trochę dziwnie, kiedy przyszło do prezentowania dalszych niuansów geopolitycznych tego świata. Wyskakująca jak królik z kapelusza rodzina Tyburów, która niby to nie angażuje się, trzyma swojego tytana z dala od polityki, wpada nagle cała na biało i od razu okazuje się, że to oni wszystkim trzęsą z ukrycia, mimo że z technicznego punktu widzenia są Eldianami. W dodatku jest to niby supertajne, ale następnego dnia na jakimś dziwacznym zjeździe ONZ wszyscy zdają się o tym wiedzieć. Nie żeby coś, ale logika konstruowania fabuły nakazywałaby, żeby przed ujawnieniem pociągających za sznurki z ukrycia, przedstawić najpierw tych rządzących oficjalnie. Stąd nie bardzo wiem, jak miał tu zadziałać element zaskoczenia. No chyba, że gdzieś mi umknęła informacja, że Mare to dyktatura wojskowa, a liderem ma być ten Adolf z narady w pustostanie, który był na ekranie może łącznie pół minuty.
Sama koncepcja międzynarodowego zjazdu w Mare, które dopiero co było w stanie wojny ze wszystkimi, też jest sama w sobie zastanawiająca. Zrobiło się nagle straszne multikulti i okazuje się, że oprócz Mare i Eldii, jest na tym świecie od zajebca podmiotów państwowych i dziwnym trafem nagle znalazły się odpowiedniki wszystkich ras ludzkich. Natomiast największą rewelacją jest to, że prześladowanie Eldian przez Mare to w sumie nic i cały pozostały świat nienawidzi Eldii milion razy bardziej, a Eldianie, którzy z jakichś niezrozumiałych powodów znajdują się na terenie tych innych państw, spierdalają do gett w Mare.
No nie wiem, na razie dziwne wrażenia mogą wynikać z nieujawnionych jeszcze informacji. W sumie o wielkiej wojnie tytanów, to dowiedzieliśmy się na razie w 2 zdaniach, że była, że rody szlacheckie Eldii szarpały się w niej między sobą o przejęcie swoich tytanów i że w pewnym momencie król stwierdził, że jest pacyfistą, elo nara spierdolka na wyspę XoXo z Pierwotnym. Teraz okazuje się, że te szarpanki zakończył ród Tyburów, więc okej, czekam na dalszy rozwój wypadków, może to wszystko, co ich dotyczy, nie jest aż takie z dupy, jak się wydaje.
Tak samo ujawnienie dużej różnorodności państwowej oraz rasowo-kulturowej musi powodować dysonans, skoro z dotychczasowej narracji wychodziło, że cała historia świata przedstawionego od momentu, w którym pojawiły się w nim tytany, opierała się na wyrywaniu sobie władzy przez Eldię i Mare, a jakieś inne państewka jeśli nawet były, to jedni i drudzy zdmuchiwali je jak domek z kart. No nic, mam nadzieję, że anime nie jedzie na fast forwardzie i że wszystkie te dziwne motywy ułożą się w jakąś logiczną, wiarygodną całość.
No i jeszcze zawiodła mnie trochę kwestia Ymir. Zabicie na offscreenie tak ważnej postaci to trochę słaba sprawa. Mam nadzieję, że jej wspomnienia przejęte przez Porco rzucą trochę światłą na to, dlaczego się na coś takiego zdecydowała. O ile motywację do pomocy Reinerowi i Bertholdowi można było zrozumieć, tak dlaczego miałoby to obejmować w pakiecie dobrowolne oddanie tytana już nie za bardzo.
Na koniec jeszcze tak apropos jechania na fast forwardzie. To chyba oczywiste, że w pozostałych do końca 12 odcinkach (przy czym na 8 z nich trzeba będzie czekać nie wiadomo jak długo) nie zmieszczą całego contentu z mangi, która się nawet jeszcze nie zakończyła. Chodzą słuchy, że po zakończeniu sezonu reszta fabuły będzie pokrywana kinówkami