Powiew wam, że cieszą mnie te 2 dni przerwy, bo chyba już mocny przesyt wjeżdżał. Wczorajsze mecze mimo tego, że obiektywnie lepsze od poniedziałkowych koszmarków, to i tak śledziłem z mocno umiarkowanym zainteresowaniem. ROM - NED to był znany schemat czyli underdog rzuca się jak pojebany na faworyta, po czym po 20 minutach dostaje gonga i do końca meczu usadzony na piździe jest bezlitośnie objeżdżany. AUT-TUR niby zacięty mecz na styku, ale tak naprawdę tu też było schematycznie - ten kto strzela pierwszy pilnuje wyniku i ewentualnie kampi na kontrę, a goniący wynik wali głową w mur nie bardzo wiedząc jak to ugryźć. Okej, była ta niesamowita parada pod sam koniec, ale gdzie był ten "niesamowity mecz", którym jarali się w mediach to nie wiem.
W fazie pucharowej dla kibica idealny byłby jeden mecz dziennie, ale ból dupy tych, którzy mieliby krótszy wypoczynek jest niestety chyba tematem nie do przeskoczenia.