Ostatni odcinek trochę ciągnie do góry ten zaskakująco średniacki sezon. Dynamika relacji Jimmy - Kim to jedyne co trzyma tu poziom, do jakiego serial przyzwyczaił. Saul zostaje nieformalnie namaszczony na prawnika rodu Salamanca, zaczyna się sprawa z tym typem który wpadł przy rynnie i wątek się urywa. Obecność Hanka śladowa i kompletnie nic nie wnosząca. Wątek Mike'a kompletnie z dupy, równie dobrze mógłby po prostu zostać na usługach Fringa bez tego cyrku. Wydawałoby się, że ponowne splecenie jego losów z Nacho może przynieść coś ciekawego, ale tutaj w zasadzie też nic się nie dzieje. No i jeszcze ta infantylna vendetta Jimmiego na Howardzie
Wątek z bronieniem Lalo też w sumie spadł z choinki, ale to chyba krok w dobrą stronę. Co prawda jakoś szybko potoczyła się ta sprawa z procesem, ale może teraz zacznie się coś dziać. Pasowałoby zaważywszy, że 3 odcinki do końca.