Obejrzałem Locke z Hardym w tytułowej roli głównej. Śmiało określiłbym ten film mianem jego aktorskiej etiudy. Nie siląc się na obiektywizm, od początku przyznam, że jestem jego ogromnym fanem. Jednak w takiej roli go jeszcze nie widziałem. W Bronsonie dźwignął cały film na swoich barkach, jednak tam miał łatwiej. W nim odgrywał bądź co bądź, psychopatę, a w przypadku Locke'a mamy do czynienia z normalnym facetem, który wyrusza w 90-minutową podróż, podczas której wykona kilka ważnych telefonów. Film oddaje hołd klasycznej zasadzie jedności czasu, akcji, miejsca. Całą drogę śledzimy poczynania Hardy'ego, który podjął decyzję i uznał, że musi trzymać się jej do końca. Kamera zatem będzie w zasadzie skierowana wciąż na niego, tudzież obserwować będziemy migawki autostrady i poboczy. I powiem tak- cholernie zdolny jest to aktor. W spoilerze przybliżę lekko fabułę, aczkolwiek nie zdradzę żadnych informacji, także jak dla kogoś te moje świetnie i zaje.biście to za mało, to niech go otwiera.
Nie oceniam filmów. Film jest albo godny polecenia, albo nie. Ja szczerze polecam Locke'a i sądzę, iż jeżeli ktokolwiek nie docenia Hardy'ego, to ten film wyjaśni jego fenomen lepiej niż Mad Max albo Bronson.