Osobą, która ma kompleks Messiego jesteś ty i reszta tej bandy spod szyldu gimnazjum i żelu do włosów. Nie różni się ta dyskusja niczym od gadania z zacietrzewionymi 13-latkami na realmadrid.pl, ale dobra, postaram się raz jeszcze, na spokojnie, w dłuższym poście, wszystko ci ładnie wyłożyć. Znam się z Myszą tak osobiście bez mała z 15 lat, a nawet więcej. Od dawna również kibicujemy Realowi, od dawna oglądamy mecze Realu wspólnie. Mówię to, ponieważ na przestrzeni tych lat, oglądaliśmy wszystkie dramatyczne eurowpier.dole, byliśmy za Realem, kiedy jedyne czym można się było szczycić to tym, że Real jest najbogatszy(autentyk). I tak mamy wiele wspólnych, współdzielonych poglądów w kwestii Realu. Nie inaczej jest z Ronaldo. Pozwoliłem sobie na ten dłuższy wstęp, żeby jednocześnie już zwolnić Myszę z odpowiedzi. Pierwsza kwestia jest taka- my szanujemy Ronaldo. Lubimy to chyba za mocne określenie, największym przejawem sympatii do niego jest lajk na FB. Kiedy przychodził do Realu miał być odpowiedzią na Messiego. Możesz sobie gadać co chcesz, ale zakup Ronaldo, Kaki i Benzemy miał być podstawą stworzenia nowego, wielkiego projektu sportowego, odbudowania potęgi Realu. Ronaldo zapowiadał się na pogromcę Messiego, na jego nemesis. Już wtedy bowiem Argentyńczyk z łatwością dominował zarówno w Barcelonie, jak i w La Liga. Kiedy przychodził do Realu miał w sobie luz, taneczność, nieszablonowość. A właściwie w pamięci mieliśmy takiego Ronaldo jako zwinnego skrzydłowego z talentem do rzutów wolnych, nieszablonowych dryblingów i kreatywności przed polem karnym. Jakby ktoś na spokojnie usiadł i zaczął analizować jego grę zauważyłby, że wraz z biegiem lat przesuwał się coraz bliżej pola karnego, coraz więcej zdobywał bramek, coraz mniej wygrywał pojedynków jeden na jeden. Wraz z przyrostem masy mięśniowej utracił kompletnie możliwość zwrotności, dryblingu. Stał się cyborgiem. Ma kanciaste ruchy, brak mu umiejętności balansu ciała. Pięknie prezentujący się, naoliwiony tors w sesjach zdjęciowych, na boisku ogranicza jego ruchy. Już w ostatnim roku bodajże w United widać było jego tendencję do budowania sylwetki atlety, miast sylwetki piłkarza. Przystosowywał się do warunków Premier League, tuż przed odejściem do o wiele bardziej technicznej ligi. Przyjście do Realu było oczywiście wielką fetą i sygnałem do piłkarskiego świata, że Real chce znów królować w Europie, powrócić na zasłużone miejsce w panteonie wielkich. Kaka i Ronaldo mieli być przywódcami bandy Pereza. Jaką historią poszczycić się może Kaka, każdy wie. Natomiast Ronaldo rozpoczął swój szaleńczy pościg za rekordami. I tutaj drogi Kabi, chwila przerwy. Jak widzisz, Mysza nie deprecjonuje umiejętności strzeleckich Ronaldo. Nie twierdzi, że jest (pipi).owym napastnikiem. Nie uważa go za średniaka. My obaj uważamy go za świetnego piłkarza. Tyle że zupełnie nie na poziomie Messiego. Największym przekleństwem Ronaldo jest to, że gra w jednej epoce z Messim. Nie ma jego talentu, łatwość do dryblingu stracił na siłowni, jego zagrania są mechaniczne i wyuczone. Brakuje mu podwórkowego luzu Neymara. Popatrz na wczorajszy mecz- nie wiem jak liczone są udane dryblingi, ale dla mnie ten przy bramce Marcelo był komiczny- oczywiście, przedryblował rywala, tyle że z uwagi na jego nieudolność bo piłka mu wyraźnie odskoczyła i po pinballu od nóg obrońcy, ponownie zagarnął ją Portugalczyk. Niestety ty jesteś zaślepiony takimi zagraniami. Sorry, odrzuć jarmarczne okulary i popatrz na realia. Te są takie, że Ronaldo większość dryblingów przeprowadza według schematu: Otrzymanie podania na lewym skrzydle-> Przekładanka->wypuszczenie piłki i sprint za nią. Wypuszczenie najczęściej w kierunku linii końcowej. Ewentualnie, kiedy następuje podwojenie, wycofuje piłkę do Marcelo/Isco. Żeby trochę zamazać złe wrażenie podaje piętą albo inną cyrkową sztuczką. Tak wygląda drybling Ronaldo.
I tego nie umiemy przeboleć. Bo od najlepszego piłkarza świata oczekujemy własnie dryblingu na poziomie Messiego albo zbliżonego. Jeśli on jest faktycznie największy w historii, to niech ma jaja i umiejętności, by z luzem ruszać na 3,4 piłkarzy, mijać ich i stwarzać kolegom okazje bądź samemu uderzać. Nie robi tego. Ja nie chcę kopii Messiego. Ja chcę w Realu zawodnika, który robi przewagę i bierze grę na siebie, w momencie gdy kolegom nie idzie. Ronaldo gra na alibi. Tutaj podać piętką, tutaj zrobić elastico 50 metrów od bramki i podać plecami. Mnie tym nie kupuje. Spójrz na grę Di Marii w zeszłym sezonie. To był gość, który nawijał przeciwników, jak Ace Hood w Bugatti. I przy całej licznie bramek jaką strzelił Ronaldo, a jaką Di Maria, to jednak jest niesamowicie zauważalne, jaki kto miał wpływ na zespól. To Di Maria rozrywał obronę przeciwników, wespół z Modriciem i Marcelo. I wtedy Ronaldo mógł się popisywać cyrkowymi sztuczkami, mógł wbiegać na wolne przestrzenie tworzone przez partnerów, mógł napoczętemu rywali strzelać i po 5 goli. Tylko że on nie był ojcem sukcesu, mimo iż usilnie z niego robiono boga. Wiesz czemu? Bo ludzie pragną superbohaterów i próbowano odwieczną rywalizację Realu i Barcelony, Katalonii i Kastylii, przenieść na płaszczyznę Ronaldo- Messi.
To że Ronaldo strzela bramki najlepszym zespołom jest oczywiście prawdą. Tylko miej odwagę złapać się za jaja i jak powiesz, że on sobie te okazje wypracowywał sam, to się położę przed tobą i pozwolę przeruchać. Sorry, ale jak ktoś gra chociaż chwilę w piłkę albo ją rozumie to widzi, że Ronaldo korzysta z układu on-drużyna. Jest beneficjentem dobrej gry drugiej linii, wykorzystuje dobre podania, szybkość. Ale nigdy nie jest i nie będzie tak, że dostaje piłkę na 40 metrze i zamiast oddać ją do Marcelo, w szaleńczym rajdzie zgubi 5 obrońców niczym gruby Ronaldo albo Messi. Nie ma lekkości, wizji gry, wypieszczonego ostatniego podania. Jest egocentrykiem, który nie potrafi zrobić użytku z muskulatury, bo byle dotknięcie kładzie go na murawę jak Tyson kładł kolejnych lachociągów. I ja wiem, że fajnie jest, gdy w twojej drużynie(hej, to też moja) gra najlepszy na świecie. Tyle że nie ma póki co na to szans. Co gorsza, kolejny kandydat, największy chyba, do ZP w przyszłości też gra w Katalonii. Wiesz do kogo piję?
Nie mogę patrzeć na koniunkturalną grę CR7- jak podaje za plecy partnerom i to ci zawsze są winni, jak nigdy nie bierze odpowiedzialności na swoje barki i rozkręca się, gdy przeciwnik jest ranny. Jasne, zdobywa bramki wielkim. Czasami są to bramki otwierające mecz. Decydujące. Z rzutu karnego. Po wypieszczonym podaniu. Z jakiejś dobitki, patelni, główki. Strzelone po minięciu przeciwnika nawet. Nigdy nie są to jednak bramki, w których można jemu i tylko jemu przypiąć całą zasługę. Albo bardzo rzadko takie się zdarzają. Nie uważam go za słabego zawodnika. Wybitny egzekutor. Kapitalny napastnik. Ale nigdy nie będzie decydującą postacią. Tacy liderzy są po prostu naznaczeni jakimś boskim znakiem. Zidane, Ronaldo gruby, Messi, Henry, Rivaldo, Ronaldinho. Do nich się oddawało piłkę, a oni wiedzieli co z nią zrobić. Sami wygrywali wielkie mecze. Real jest obecnie kolektywem. Drużyną. Robienie na siłę z Ronaldo najjaśniejszej gwiazdy tego kolektywu jest występowaniem przeciwko rzeczywistości.