A Wy w kółko wracacie do początku dyskusji, postaram się po raz ostatni wypowiedzieć w kwestii spalania.
Powiesić se kalendarz na ścianie, postawić obok flamaster i bazgrać:
3x w tygodniu jogging (choćby kilometr)
3x w tygodniu brzuch
+ aeroby
Postawić sobie jakiegoś kija i skakać nad nim 3x1min ze złączonymi stopami, 3x1min tak jak dziewczyny w gumę grały na podwórku- stopy razem i do rozkroku i tak w kółko, skakanka 3x1min
Do tego pompki, drążek i co tam jeszcze dojrzycie w internecie i prasie, żeby ten Wasz trening potrwał ze 30-45 minut, a nie tylko położyć swoje dupsko na dywanie, zrobić brzuch w 5 minut a potem lecieć do lustra czy już jest tabliczka.
Trzeba się poświęcić i narzucić sobie tempo, z którego przystopujecie dopiero jak Was zbiera na wymioty i kręci w bani.
Nic za darmo.
---
Można naprawdę trenować, nie zdając sobie z tego sprawy. Podam 3 moje przykłady: jak odprowadzam dziewczynę do domu wieczorem, to idę w takich dresach bardziej wyjściowych, żeby wstydu nie było i wracam biegiem, robiąc sobie trasę ok. 3-4 km. I tak wychodzi 4-5x w tygodniu jogging. Między 15:00 a 16:00 nie ma u mnie w pracy nikogo, to sobie idę do takiego wielkiego lustra i powtarzam przed nim wszystkie ostatnio katowane techniki, pilnuję gardy, koryguję postawę i już mam pewnego rodzaju pracę domową, masterującą ostatni trening. Rano przed sniadaniem 5 min rozgrzewka, 3x15 pompek, 3x10,8,7 drążek, 3x15przysiady, lekki trening brzucha, wszystko w tak małych ilościach, na pełnym lajcie. Każdy takie coś może zrobić, a na czczo to same plusy, można się urzeźbić tak niezobowiązującymi ćwiczeniami.
W ten sposób nawet nie poświęcając nic dodatkowego czasu mógłbym trzymać formę, nad którą Wy się tak użalacie, jakby to było coś nieosiągalnego (oczywiście kieruję to do osób, które płaczą nad swoją rzeźbą) chociaż wiadomo, że akurat w moim przypadku mam w tym cel... być najlepszy