Fajna sprawa, z założenia to jest Muay Boran, ale Tony raczej wykorzystuje 30% technik z Tajskiego Boksu, zaś reszta filmu, to jakieś akrobatyczne cosie. Ale nie ma co wybrzydzać, chłopak bardzo się przyłożył przy kręceniu tych filmów. Przede wszystkim całą kaskaderkę odwalił sam, a sceny walk w większości były kręcone bez żadnych przerw. Dobrze się ogląda, jak dawniej filmy Bruce'a Lee, albo Kickboxsera z Van Dammem, bądź np. The Best of the Best, na pewno nie jest to gówniane kino pokroju Karate Kid, czy wszystko ze Słowem America w tytule (American Ninja etc. xD).
Więcej jednak tajskiego feelingu jest w Ong Baku, szczególnie oryginalna wersja, ma podkład muzyczny z tradycyjnych walk i oryginalne tajskie audio dobrze się sprawuje, niż beznadziejny amerykański dubbing i soundtrack. Musieli coś spieprzyć, inaczej nie byliby sobą. TYG nie ma już zbyt wiele wspólnego z tajskim boksem, pokazówka na 1wszym miejscu i genialny cytat- gdzie mój słoń xD
haha
Świetne produkcje, ale wolę prawdziwe gwiazdy tajskiego boksu- Yodsaenklai, Preacher, JWP etc.