Oj tam oj tam, po prostu miałem małą zagwozdkę z Rsv, ale o tym w dalszej części Nie wiem co tu opisywać, bo wyjazd w sumie trochę przyspieszyłem, ale nie mogłem usiedzieć na (pipi)e. Zadzwoniłem do kumpla-motonite, który na codzien lata Ducati, więc raz-dwa zorganizowałem busa (Transit 2.5 rocznik 1990, najechane 600kkm, dwukrotnie miał iść na złom, ale silnik jak dzwon, więc wystarczyły 4 arkusze blachy 1mm i 1,5kg szpachli do reanimacji).
Byłem na miejscu o około 13 godziny. Sprzedającego nie było na miejscu, bo kończył pracę o 15, ale w domu była siostra i szwagierka. Tak, więc na luzie "chłopaki wyciagnijcie sobie motor, tylko podłączcie akmulator bo był odczepiony, żeby go nie zeżarło przez miesiące stania". No, to wchodzimy do szopki ( strasznie mokra ), pierwsze wrażenie raczej słabe, bo zadupek i siedzenie ściągnięte, jakieś kable rozprute, czujnik przechyłu odłączony. "No to ku.rwa pokupione...." pomyślałem. No, ale nic, wyciągamy ją do słońca. Panie były bardzo miłe, dały nam spokój, żebyśmy sobie oglądali. Podłączyłem akumulator, czujnik przechyłu, 3 rozprute kable zawinąłem pod siedzenie.
Oględziny:
Chodzimy, kukamy w końcu kolega mówi " Albo nie była jebnięta, albo tak dobrze zrobiona". Sprzedawca deklarował przebieg na poziomie 10500km, a właścicielem jest brat, któremu znudziła się zabawka i z UK przywiózł ją osobiscie na zarobek. Wersje tą w sumie potwierdził wykupiony przeze mnie raport. Wiadomo, że przebieg na zegarach to rzecz względna, ale kurcze, faktycznie motocykl wszystko miał tiptop. Faktura manetek ostra jak z salonowych motocykli, wszystkie nadruki na kierownicy eleganckie. Wady wizualne to wspomniany połamany tylny klosz kierunku, zadrapanie na ciężarku kierowicy ( wygląda jakby oparł ktoś motocykl o mur) i zaśniedziałe / pordzewiałe śrubki. Nie są rude, tylko mają taką szadź. Motocykl stał nieodpalany przez kilka miesięc, bo właściciel w UK, a żona będąca w Polsce - niemotocyklowa.
Odpalenie:
Przed odpaleniem ( już bez DB-killerów ) poprosiłem o zabranie małego dziecka do domu, bo spał tak słodko, że aż mi się szkoda go zrobiło. Serce podeszło do gardła, przez głowę przeszła myśł " jezu, jak to będzie chodziło ) Mógłbym przysiąc, że w tle słyszałem muzykę z Interstellar ( Docking) 3............2...........1......ZAPŁON ! I Chuuuuuuuuuuuuuuuj, zero reakcji xD. Pytam kumpla " jak to się odpala?!" Nic nie cyka, nie kręci, zegary tylko świecą i lampy. Burza mózgów i wypróbowanie najbardziej absurdalnych technik odpalania i w końcu Apka, zadudniła po czym buchła bassem, aż mi skarpety się podwineły. Dźwięk V-ki to jednak to, na co czekałem całe motoryzacyjne życie Powiem Wam, że naczytałem się opini, że można się przestraszyć kultury pracy V-ki Rotax 990, ale jakoś po CBR-ce nie czuje dyskomfortu. Oczywiście przy wkręcaniu i schodzeniu z obrotów pojawia się gama dziwnych pisków i syków, których nie ma w DOHC, ale dudnienie wydechów to dla mnie POEZJA.
Jazda:
Drugą rzeczą, którą można się podobno martwić to wrzucanie biegów w Rotaxie. Może nie tyle biegów co szukanie luzu.Jeśli ktoś przyoszczędził na oleju to może i faktycznie, ale w oglądanym egzemplarzu wszystko świetnie się zazębiało. Nawet wrzucanie 1-dynki na postoju jest mniej metaliczne niż w mojej poprzedniej Hondzie. A więc kasa na stół, siadam na RSV i pierwsza myśl to, że dosyć wysoki ten motocykl, ale o wiele bardziej wygodny od podobno sportowo-turystycznej F4i. W CBR kierownica była dosyć blisko, podnózki wysoko, a kanapa nisko - tak ni w dupe ni w oko. Na Apce siędzie się wygodnie jak w łożysku rodzicielki, chyba, że to po prostu moja dupa tak się spasowała. Wbiłem bieg i na samym sprzęgle wykulałem się na drogę.
Jak ktoś kiedyś jeżdził dużym Dieslem bez sprężarki ( np. wspomniany Transit 2.5D) to może mieć wyobrażenie jak się rusza RSV. Jeden kij czy to jedyna, czy dwójka - puszczasz sprzęgło bez gazu, odkręcasz manetke i czujesz jakby cała moc znana z rzędowych 4-cylindrówek ( ta przy 12-14k RPM) była od 1000obrotów. Tak, więc aż mi stawy w łokciach strzeliły i opona złapała uślizg na piachu. Co prawda w górnych partiach nie ma czego szukać, chyba, że walorów akustycznych. Przy każdym odkręcaniu, aż mi błędnik w uchu wariował, a przy puszczaniu gazu silnik hamował, ale to taki urok V-ki. Każde zejscie z wyższych obrotów to seria gulgotania w wydechach. Więc jest spoczko
Mankamenty:
Wspominałem o pęknietym tylnym kierunku, a oprócz tego jest jeszcze kilka drobiazgów. M.in brak siedzenia pasażera,ale jest fabryczna zaślepka co mnie bardzo cieszy bo na rynku wtórnym kosztuje chore pieniądze, o ile pojawia się na allegro. Dochodzi też likwidacja luzu w główce, aczkolwiek już dałem to do oceny u specjalisty i stwierdził, że wystarczy korekcja na dociągnięciu, same łóżysko jest ok. Opony faktycznie właściciel założył nowe, ale to 3 lata temu, więc jeszcze starczą na sezon, chociaż bieżnik jest na poziomie sklepowym.
Miłe niespodzianki:
Motocykl na dołożony w salonie alarm Meta System i okazało się, że wersja RSV 1000 R ma taki sam zegar jak wersja Factory. To oznacza, że mam Lap Timer liczący i zapisujący w pamięć do 40 okrążen, programowalną na dowolne obroty lampkę zmiany biegu. Bardzo miłą niespodzianką jest fakt, że motocykl nie był dławiony na dolocie i ma MAP2, czyli wyścigową mapę zapłonu, która dodaje jeszcze więcej wigoru do Rotaxa Kosztem większego spalania, no ale....
Ogólnie najfajniejszą niespodzianką jest stan motocykla. Wszystkie śrubki, zapinki, kabelki, złączki - wszystko jest orginalne.
A więc szybka negocjacja ceny i siup do busa, w którym nie miałem do czego przypiąć pasów, ale kumpel mnie poratował i jakoś przymocował motocykl. Pozostało uczcić transakcje, pysznym tradycyjnym kebabem z sieradza i rura do domu. 300 km w jedną stronę Transitem 2.5 D [*].
Powrót:
W domu byłem po 21, a dopiero o 22 udało mi się z pomocą teścia i sąsiada, rozładować motocykl. Sąsiad motocyklowy, więc zaraz zażyczył sobie odpalenia i wtedy......
DALSZE PRZYGODY ZAKUPOWE DOSTĘPNE DLA UŻYTKOWNIKÓW PREMIUM.
Nie no żartuje, chciałem zobaczyć, czy mi tak długiego posta pozwoli wysłać, ale już kończę.
....i wtedy znowu RSV odmówiła posłuszeństwa. To znaczy kręciła silnikiem, ale nie odpalała. Kręciłem, aż się klemy zagrzały na akumulatorze. Dałem sobie spokój i schowałem ją do garażu. Tylko, że na drugi dzień musiałem jechać na cały dzień murować kompostownik z teściem na działeczce. Dlatego nic nie pisałem. Dzisiaj od 7.00 siedziałem w garażu. Rozebrałem ją do golasa i szukałem o co chodzi. W międzyczasie dzwoniłem do właściciela, żeby zapytać o co chodzi. Nie powiem...wczuł się i po dżentelmeńsku zaproponował, żebym odstawił motocykl do warsztatu i jeśli wyjdą jakieś usterki ukryte to pokrywa ich naprawę. Poczytałem, że Aprilie mają instalacje wrażliwą na wilgoć i przypomniałem sobie o tej szopce. Więc rozłączyłęm całą instalację i każda z 20-kilku i każdą złączkę traktowałem "kontaktem" do styków. O godzinie 11.40 znowu " ta cięciwa zaśpiewała tango" i ryk powiadomił sąsiadów, że jednak poranki będą dosyć ciężkie zwłaszcza, że do pracy wyjeżdzam o 5.40, Jest EPICKO. Zdjęcia mam marne, ale cośtam wrzucam.
Po ściągnieciu owiewek wszystko wygląda jak z salonu. Oczywiście jest kurz, ale po przetarciu szmatką, wszystkie kable, wtyczki, zbiorniczki - wszystko nie tkniętem zębem czasu. Oprócz tego owiewki nigdy nie klejone, spawane, malowane - malinka. Na silniku zero śladów rozkręcania.
Dużo tego w silniku, pokrywy, dekle, cylindry, głowice <onanizacja> Prawie jak nasa rocket space machine
1000R - czyli z kompletny czterotłoczkowy układ hamulcowy brembo, przewody w stalowym oplocie, zawias z pełną regulacja Ohlinsa z przodu i Sachs z tyłu
Tutaj przykład, co muszę doprowadzić do ideału. Wilgoć i kurz zrobiła swoje na takich elementach, ale pucowanie to sama przyjemność
Film z odpalenia i przejażdzki nagram na dniach, bo komórka ucina dzwięk i w sumie słabo to wychodzi. A dzisiaj już nie chce mi się znowu wyciągać motocykla z garażu. Tłumiki mam takie jak na tym filmiku, dźwięk w sumie ten sam ( Tuono ma tez silnik Rotax V990), tylko słaba jakośc i nie ma tego efektu pie.rdolnięcia