Cóż tu dużo opisywać. Najlepszy koncert w moim życiu. Nie było ich jednak wiele. Na minus muszę dać zbyt mocno podkręcony bas. Często zagłuszał sample, a nawet sam "wokal" tych wariatów. Co gorsza Prodidże spóźnili się z występem o jakieś 15 minut dlatego, że ekipa ustawiała granie ._. Po drugie bardzo żałuję, że nie byłem na płycie :< Na trybunach owszem dobre widoki ale ludzie zamuleni. Przede mną CAŁY RZĄD zajęła jakaś fanatyczna (pipi) Kelly Family, w dodatku był jeden brudas i yebało od niego kupą. Ogólnie w moim sektorze tańczyło(a przynajmniej stało) z 15 osób a reszta siedziała i nawet rzadko klaskała O_O urwa po co iść na taki koncert jak człowiek ma się zamulać? Jak by to były dziadki to rozumiem, ale to ludziska w moim wieku byli. Tracklista na +, oprawa tym bardziej. Wyszedłem głuchy a to dobry znak xd Oby do następnego i na pewno pojawię się na płycie, placu, na miejscu gdzie będę mógł poskakać.
Edit: dupa tam, według mnie normalny człowiek nie usiedzi na miejscu słuchając tak energetycznej muzy. Już nie musi skakać, ale żeby chociaż stanął czasem i poklaskał gdy artyści o to proszą. Totalne zamuły, wyzywałem ich ale nie słyszeli. Jeszcze trzeźwy byłem, bo jak bym na czymś jechał to bym chyba po siedzeniach skakał. Człowiek imo nie przychodzi na zespół jakim jest The Prodigy by siedzieć i obserwować. Niech idą na Majkę Jeżowską.