Silent Hill(szczególnie 2 pierwsze odsłony) - dół, cierpienie, strach, obrzydzenie tworzyły obraz niczym w najczarniejszym koszmarze, z którego człowiek chce jak najszybciej się wybudzić. I rzeczywiście podczas przebywania w "zmienionym" świecie robiłem co tylko się dało by szybko to zakończyć. Naprawdę pamiętam jak dziś, że odczuwałem realny strach(miałem z 14 lat), co często kończyło się wyłączeniem konsoli. Etapy "spokojne" przynosiły natomiast wyczekiwane ukojenie, i czas na przemyślenia, co pobudzała dodatkowo mistrzowska strona audio. Dla mnie do dziś ta gra to perfekcja pod względem klimatu.