Zostawić Las Vegas - wczoraj leciało w Uczcie Kinomana(), nie mogłem tego nie zobaczyć, bo ponoć to najlepsza rola Cage'a. Traumatyczna historia alkoholika zwolnionego z pracy, który postanawia zaszaleć do "końca" w idealnym do tego miejscu. O dziwo kasyna w tym filmie występują bardzo rzadko. Nie spodziewa się jednak tego co go tam czeka, prawdziwej miłości, która jednak mimo wysiłków nie przesłania mu wręcz Bóstwa jakim jest dla niego alkohol. Do końca stawia go na pierwszym miejscu co prowadzi do tragedii. Rzeczywiście Cage zagrał idealnie! Przez pewien czas myślałem, tak! on musiał przychodzić na plan na pruty by to odegrać. Do tego dochodzi wygląd, zachowanie, wszystko pasuje idealnie. Potrafi odrzucić i zniechęcić do alkoholu co mniej wytrwałych(podobnie jak Requem... do dragów). Do tego ta muzyka! Wręcz potrafi wzbudzić w człowieku zachwyt(zbyt często nie słucham Jazzu), i pomaga zatracić się wraz z bohaterem w pijackim transie. Tragizm miłości Sery polegał na tym, że Ben "kochał" ją tylko w czasie upojenia, gdy budził się z rana trzeźwy jego serce należało tylko do niedopitej w nocy butelki. 8+/10