"Pi" - ostrzegano mnie przed tym filmem, że trudny, bardzo psychodeliczny, ale dla mnie(jestem humanistą ) to nie zbyt wymagająca historyjka o chorym(również umysłowo) genialnym (lub szalonym) matematyku, który stara się odkryć sens życia, świata poprzez odnalezienie tytułowej, legendarnej(i bardzo tajemniczej) liczbie.Pragnie też wyleczenia z męczącej go choroby. Darren Aronofsky, to jego drugi film, który zobaczyłem. Pierwszym był "Requiem...", który bardziej przypadł mi do gustu(bardziej pod publikę, mainstreamowy), jednak "Pi" może się podobać. Od razu można wyłapać zagrania reżysera(świetne ujęcia brania leków, w "Requiem.." było to ćpanie, wie ktoś czy Aronofsky jako pierwszy użył tego zabiegu ukazania tych czynności?),głębi nadaje czarno biały obraz całości i dosyć przekonywująca rola głównego bohatera(
). Wątki religijne, matematyczne, społeczne i osobiste w zaskakująco dobry sposób mieszają się tu ze sobą co jest chyba już wizytówką reżysera, polecam nie tylko dla miłośników matematyki. 8/10