Mi krótsze sesje też dobrze wchodzą, bo wtedy zazwyczaj nie biorę się za story, tylko robię side-questy, poluję, podziwiam, eksploruje, zbieram, (pipi)a żyję w tym mega realnym świecie komboi. Zabrnąłem za rewolwerowcami w dalsze części mapy i szczęka jeszcze bardziej nadaje się do renowacji u dentysty. Szybko wracam jednak do pierwszego miasteczka, bo chcę sobie dawkować ten świat jak najmocniej, tak, że jak będę opuszczał Valentajn to z łezką w oku.
Muszę przyznać, że mocno popłynąłem z tym tytułem i póki co na nic nie mogę narzekać. Potrafię zrozumieć narzekanie na powolność Artura, na godziny przyglądania się animacją, na specyficzne strzelanie. Ale mnie to wszystko ogromnie jara. Jedyne co mi minimalnie przeszkadza to troszkę zbyt niski poziom trudności, ale pewnie jeszcze przede mną większe jatki