Niedawno pękł najnowszy Resident Evil z wioską w tle i nazwie (lepsza ukryta 8 niż żyrafa). I jak patrzę na tę odsłonę jako duży fan całej serii?
Po pierwsze - Panie, gdzie tam do gry życia - CZWÓRKI, która nadal prześciga wiele współczesnego stuffu giereczkowego (gdzie jest tyle świetnych animacji śmierci? No możew Dead Space). Inspiracje widać jak na łapie wilkołaka i to w sumie dobrze. Bo zamiast setnego walktrought 4-ki mogłem sprawdzić inny tytuł Ósemka daje dużo od siebie - szczególnie w pierwszych godzinach gry, gdzie wiocha i zamek mają naprawdę zajebisty klimat. Czuć to zimno i wzmagający się przez to ból...
Fajnie się ucieka przed wiadomo kim i całość ma do tego świetny feeling, na czele z Save Roomem okraszonym piękną, jak na serię przystało, oprawą muzyczną.
Potem klimat siada (robi się coraz mniej spójnie), ale gra na szczęście nadal trzyma przy TV ciekawym mixem gameplayu. Niczym wybitnym (kapiszony...), ale też niszczym słabym. To nadal klasyczne założenia całej serii, bo mamy tu jak na tacy etapy nawiązujące do rezydencja/zamek, miasto, jezioro (bardzo biedne ). IMO ten miszmasz zbija z tropu, a precyzując wczówki, którą wszyscy w grach kochamy.
Nie wspominam o av, bo to dobra półka, ale też nic, co by mnie zmusiło do szerszego otwarcia oczu i bębenków uszu. Ładnie, płynnie, z przebłyskami geniuszu. Wiem też, że mocno poszło to wszystko w pif paf pod koniec, ale czy w przypadku CZWÓRKI nie było identycznie na wyspie?
A więc - grało się dobrze z plusem. Chyba mimo wszystko lepiej niż przy okazji siódemki. Z chęcią ogram jeszcze jedną cześć w tej konwencji - ale tylko jedną. Wolałbym powrót do zombie i nowe scenariusze z gameplayem RE2R.
7+/10