"Krytyk filmowy to taki co się niby zna, ale ta wiedza to pojęcie względne" - Norbert L.
Jako, że forum to posiada mnóstwo krytyków filmowych, samozwańczych czy też nie, chciałbym poruszyć stary jak świat temat. System oceniania, bo o nim mowa, to zmora wszelkich recenzji, portali oraz serwisów prowadząca do nieporozumień, trollowania(1 z zasady itp.), czy zbezczeszczenia dzieł wybitnych lub zawyżenia postrzegania czegoś na poziomie kupy klozetowej. Jak to jest u Was drodzy filmowcy? Jak prezentuje się wasz "szkielet not"?
Do dyskusji natchnął mnie seans Salta Konwickiego. Jak by ten film nie był głęboki, jak by się nie starał mając dziesięć przenośni, nawiązań co minutę, to w sprawach czysto realizatorskich jest dobry i tylko dobry. A dobry to 7, right? Przypuśćmy, że jestem imbecylem, nie posiadam za krzty wrażliwości artystycznej i ten czarno biały film wyłączam po 10 minutach. Daję maks 2 ze względu na fajne okulary Cybulskiego, right? A może zupełnie odwrotnie - daję 10 za ukazanie "Polski, Chrystusa Narodów" i mnóstwo innych, głęboko przemyślanych alegorii? W końcu - dlaczego by zupełnie nie wystawić oceny gloryfikując zasadę - sztuki się nie ocenia, ją się chłonie?
Co z kinem mainstream'owym? Co z gatunkami i ich zgrabnymi połączeniami? "Jako komedia sprawdza się świetnie, ale co z tego za kryminał?", słyszymy często podobne wyznania. Temat niebezpiecznie zahacza o kwestię indywidualności każdego człowieka i jego gustu, zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego też piszcie jak WY oceniacie filmy, jakich ram używacie. A nóż skorygujecie moją oceniaczkę?
DYSKUTUJMY.