Nazbierało się, na tyle, że do końca nie wiem co już tu opisywałem/"recenzowałem" a co nie.
Tak więc, najpierw poszło koreańskie Słodko-gorzkie życie. Film średni. Po reżyserze, który stworzył moje ulubione "I saw the devil" spodziewałem się więcej["Opowieść o dwóch siostrach" to imo, także skomplikowany średniaczek]. Nic mnie tu nie zaskoczyło, nawet sceny akcji, które miały być gwoździem programu a były owszem gwoździem ale do trumn... no dobra do średnio wyglądającego pomniczka[nawet jak na preferujących perfekcjonizm A/V azjatów] 5+/10
Potem wzięło mnie na typowe klimaty lat 80. Rain man z ich końcówki(1988) jest tą atmosferą przesiąknięty. Głównie dzięki muzyce(WIELKI +), młodemu Cruise czy wiodącemu motywowi podróży po USA z "niedorozwiniętym" braciszkiem. Hoffman, bez komentarza, wielka rola. Oglądało się przyjemnie z delikatnymi przejawami znużenia. 7/10
Czasem włącza mi się zajawka na filmy "starsze" i owszem są takie, ale tylko pod względem wizualnym. Choć oglądany Zawrót głowy Hitchcocka i w tej materii może być wyjątkiem od reguły(scena w lesie - perfekcyjna). Samym filmem byłem zachwycony aż do wyniknięcia
. Intryga - początkowo wciągająca okazała się grubymi nićmi szyta. Plus za tytułowy efekt, którego według mnie nie powstydziłby się dzisiejszy film ;] Bez rewelacji, obraz słabszy niż chociażby "Psychoza". 7-/10.
Sala samobójców - jak Boga kocham nie wiem jak ten film ocenić. Waham się w zasadzie między rozbieżnością 4 a 7 w porywam 8. I nie wiem czy lepiej być zjechanym przez wielkich krytyków czy rozwścieczone emo fanki/fanów. Poszedłem na fali hajpu i owszem początkowo byłem zaskoczony jednak później wtargnęło rozgoryczenie? Zażenowanie? Próbowałem sam sobie tłumaczyć czy dana scena była fajna albo czy była żałosna. Rozkminiałem to na każdym kroku :< To była walka ze samym sobą. Może jestem ukrytym emo ? : O Bez oceny.
I na koniec dzisiejszy Motyl i skafander. Poczułem co czuje główny bohater(niemożność wyrażenia się, sprzeciwienia się czemuś to koszmar), zostałem delikatnie wzruszony i zmotywowany by przeczytać książkę. Koleś miał tupet by w taki sposób ją napisać ;] Odrobinę przypominało mi to wszystko kino Kieślowskiego, z tą charakterystyczną, plastyczną kamerą. 8=/10