Wczoraj skończyłem. Od strony technicznej mamy do czynienia z absolutnym liderem na konsolach. A i nie jeden mocny PC dostałby zadyszki. Strzelanie zostało poprawione (chociaż przyznam, że i we wcześniejszych Unchartedach jakoś mi nie przeszkadzało), poprawiono przede wszystkim dźwięk wystrzałów i czuć moc danej giwerki bo ten element dawniej w serii pozostawał prawie nieobecny. I co by nie mówić, gierka mocno kojarzy się z The Last of Us (w końcu wystarczy spojrzeć na nazwiska głównych producentów i wszystko jasne). W żaden sposób mi to nie przeszkadza bo gra tylko na tym zyskała. Nie chce mi się specjalnie rozpisywać ale czy Kres Złodzieja określiłbym mianem najlepszej części? Od strony narracji na pewno bo tutaj położono na nią bardzo duży nacisk. W trylogii na PS3 narracja oczywiście także robiła swoje ale w U4 jest najbardziej to widoczne. Opcjonalne rozmowy, długie dialogi, więcej emocji - to pachnie jak nic poprzednim arcydziełem Naughty Gods. Niektórzy mogą się czepiać, że to nie pasuje do Uncharted ale jak zawsze trzeba to sprawdzić samemu. Dla mnie jest ok. Początkowo tylko byłem sceptyczny ale z czasem gry przekonałem się, że Druckmann i Strailey doskonale wiedzieli co zrobić, żeby scenariusz był bardziej dojrzały ale jednocześnie zachował po części groteskowy charakter.
Dużo wspinaczki i używania linki, tym razem strzelania nieco mniej ale za to mega-intensywnie. Możliwość eliminowania stealth to fajny dodatek do rozgrywki. Większy nacisk na eksplorację jest tutaj w pełni uzasadniony bo po prostu jest co podziwiać. Co chwila zatrzymywałem się albo podziwiać widoczki albo zabytkowe ruiny. Zwłaszcza od 10.rozdziału bo takiej szczegółowości na konsolach do tej pory zwyczajnie nie było. Tylko niech nikt nie wyskakuje z Zakonem 1886 bo tam nie można niczego ruszyć.
Dalej nie wiem czy to najlepsza część w ogóle ale wiem, że do niej wrócę. 9/10. Za grafikę i detale - 10/10.