Z racji tego, że w zeszłym tygodniu kupiłem Wii (za naprawdę małą sumę udało mi się znaleźć fajny zestaw) więc postanowiłem sięgnąć po MJ: the Experience. Udało mi się akurat trafić na ofertę za 80 zł (normalnie gra chodzi za prawie dwa razy tyle). Wcześniej przejrzałem sporo recenzji i w większości były to opinie z mieszanym odczuciami aczkolwiek trafiły się trzy bardzo pozytywne (średnia ocen gry na Metacritics.com to 56%). Osobiście jestem bardzo zadowolony i w żadnym wypadku nie żałuję wydanych pieniędzy.
Po odpaleniu gry mamy tylko trzy opcje: Dance, Dance School oraz Options. Dance School to jak sama nazwa sugeruje, instruktaż z udziałem kilku choreografów (w tym gość, który współpracował z Michael'em), którzy krok po kroku uczą jak najlepiej próbować naśladować Jacko podczas grania. Dziwi mnie tylko, że nie mamy tego dostępnego od razu, lecz odblokowujemy te materiały przez zdobywanie gwiazdek podczas rozgrywki. Szczerze mówiąc jako bonus wolałbym odkrywać np. teledyski, których w grze raczej nie uświadczymy. Co do samej gry, to łącznie zawarto 26 najbardziej znanych utworów i wszystkie są dostępne od razu na starcie. Oczywiście nie muszę mówić, że naśladownictwo Michael'a całym ciałem jest tutaj tylko umowne bo w rzeczywistości chodzi o prawidłowe wymachiwanie Wiilotem.
Z boku ekranu pojawiają się wskazówki jak poprawnie machać Wiilotem, to trochę dezorientuje bo patrzymy się na to co dzieje się na ekranie i trzeba co chwila zerkać w bok, choć jest to do ogarnięcia. Jednak przyznam, że po kilkunastu minutach ciało zaczyna samo rwać się do tańca, a ten de facto prosty nie jest i dość szybko męczy (przynajmniej mnie, ale pewnie wychodzi spadek kondycji przez pompowanie na siłce 4 razy w tygodniu). Gra może początkowo wydawać się zbyt trudna, jeśli chcemy sobie naprawdę potańczyć przed TV (sprawdziłem także tytuł w rozgrywce na kilka osób i jako party gaming sprawdza się wyśmienicie i można się zabawić nawet w cztery osoby + 4 wiilots included rzecz jasna). Kwestia poziomu trudności została z góry ustalona przez producentów. Wszystko zależy tak naprawdę od tego, który utwór wybierzemy. Tak np. Thriller to poziom Inhuman grając jako Michael i Hard wybierając rozgrywkę jako partnerujące mu zombie, zaś utwory takie jak Heal the World i Dirty Diana to poziom Easy. Nie mamy zatem możliwości samodzielnego ustalenia poziomu trudności.
MJ: the Experience może być naprawdę dobrą grą i taką jest, jednak po swoim przykładzie wiem, że tutaj wszystko zależy głównie od stopnia naszego zaangażowania w grę. Co prawda nic nie stoi na przeszkodzie, żeby grać na kanapie i jedynie machać Wiilotem zgodnie z podawanymi instrukcjami ale w takim wypadku lepiej sobie odpuścić takie granie. Jeśli ktoś szanuje i lubi twórczość MJ oraz chce się nieco rozerwac przed TV t myślę, że warto sięgnąć po ten tytuł. Reszta może odpuścić choć sprawdzić z ciekawości zawsze warto.