Nie zawiodłem się. Już pierwszy filmowy utwór przywrócił mi niezapomniane wspomnienia z poprzednich odsłon, na szczególne owacje zasługują świetnie zrealizowane efekty specjalne, za które jak zawsze w każdej odsłonie sagi odpowiedzialny był Stan Winston (jednak zmarł tuż przed premierą). Christian Bale zagrał tutaj prawie tak samo dobrze, jak w "Mrocznym Rycerzu", doskonale oddał tak podkreślaną w poprzednich odsłonach postać charyzmatycznego przywódcy ruchu oporu. Ucieszyło mnie także zawarcie przez twórców rozmaitych drobiazgów stanowiących małe odwołania do starszych filmów, zwłaszcza radio i Guns n'Roses (radio identyczne co w "dwójce). Postać Marcus'a Wright'a początkowo średnio mi pasowała, lecz w późniejszej części filmu wreszcie zrozumiałem o co dokładnie chodziło z podtytułem "Ocalenie". No i pojawił się ktoś bardzo dobrze znany, choć nie był to on osobiście, to i tak świetnie go odwzorowano z "jedynki".
Ogólnie ujęcia kamer, gra aktorska, sceny rozmaitych walk i przede wszystkim wygląd Terminatorów (już wyobrażam sobie tę jakość na BD) czynią tę część znacznie lepszą niż "Bunt Maszyn".9/10.