Jakoś hałasy normalnych ludzi mnie nie irytują. W sumie to nawet lubię jak się obok coś dzieje, bo przynajmniej wiem, że nie mieszkam na jakimś wy(pipi)ejewie w puszczy lasu. Co innego jak te hałasy nie są normalne. Głośna muzyka między 6 a 22, pies szczeka, dziecior płacze? No luz, przeżyję, nie będę się triggerował przecież, że pies szczeka, bo co ma zrobić? Dzieciak też nie płacze celowo, żeby w(pipi)iać.
Gorzej właśnie jak już ten hałas jest specjalnie czy z czyjejś głupoty. Nic chyba mnie nic nie wkurfia bardziej niż brak wyobraźni i to przekonanie, że jesteś sam na świecie. Jak jakieś chu-je ci staną pod balkonem o 24 z taterką i zaczną pyerdolić, albo co gorsza śpiewać i wydzierać ryje.
Ciekawe czy Czeskiemu pozwalają kolegów zapraszać czy robi to za plecami wspólnoty