Shadow of the Collossus - dymac trzy godziny przez pustkowia żeby zmierzyc się z wieżowcem, bo dostałem zlecenie od cholera wie kogo.
W dodatku te wieżowce mają jakieś ludzkie uczucia (podobno) i z ciężkim sercem klepiemy im maskę - bardzo to naciągane.
ICO - konwencja podobna. Dymamy po wielkim zamczysku, wlokąc za sobą jaką niemotę, którą w rzeczywistości zepchnąłbym do najbliższej fosy i wylazł z zamczyska.
Halo - cała ta otoczka, gośc w hełmie niedorobionego motorowerzysty, laserkiblasterki, do mnie nie trafiają. Już wolę COD w IIWŚ.
Final Fantasy (cała seria) - nigdy nie rozumiałem zasad rządzących tymi grami i pewnie już nie zrozumiem. Dla mnie nic ciekawego w tych grach nie znalazłem.
Seria FIFA - im bardziej próbowałem się przekonac do tej gały, tym bardziej mnie od niej odrzucało. Już wolę PESa w coraz gorszej kondycji.
Z nowych gier zbyt przehypowane było Mirrors Edge - latanie po białoszarych lokacjach w imię czegośtam, bo pocztę mieli cenzurowaną, niespecjalnie jest wciągające i nowatorskie.