-
Postów
526 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Seigaku
-
Hmm, zastanówmy się...może zwykłą karmę dla psów ? Do kupienia w sklepie spożywczym opodal klubu Stardust (jeżeli dobrze pamiętam).
-
Raczej się nie da. Da się za to aktywować skracanie scenek, dzięki czemu przy ponownym odpaleniu raz-dwa możesz przesunąć akcje do miejsca w którym przerwałeś oglądanie. Co do samej gry - jest niezła, chociaż z pewnością nie nazwałbym jej godnym następcą serii Shenmue (na które to ewidentnie jest wzorowana), brakuje trochę bardziej rozwiniętego systemu walki i większej ilości QTE (takich jak np. podczas pojedynku ), grafika także mogłaby być bardziej dopracowana (tyczy się to zwłaszcza kiepskich modeli postaci podczas gry i NPC'ów). Na liczniku mam blisko 50 godzin, jestem gdzieś tak w połowie gry (10 rozdział) i na pewno mogę powiedzieć, że pod względem wszelakich side-questów i mini-gierek Yakuza II rozwala na łopaty. Od prostych zadań typu "przynieś mi to", "obij morde tamtemu", przez umawianie się z laskami, granie w kręgle/golfa/baseballa, znajdowanie ukrytych kluczyków do szafek z nagrodami, walczenie z przeciwnikami na specjalnej arenie, aż po takie bajery jak prowadzenie własnego klubu z hostessami czy mega miodne shogi (japoński odpowiednik szachów). Nawet zwykłe questy zlecane przez napotkane na mieście postacie mogą niekiedy bardzo zaskoczyć (akcja z przeklętą kasetą filmową a'la The Ring mnie zabiła). Tak więc nie tylko ilość, ale i jakość. Na razie tyle, na temat innych elementów wypowiem się dopiero po przejściu gry (kolejne 50 godzin?).
-
Jestem właśnie po seansie 85 epizodu - bez dwóch zdań najlepszy odcinek shuppuudena . Akatsuki to kozaki, a ja aż się boję co będzie dalej.
-
Od ocen Kaliego trzeba zawsze odejmować min. 1 oczko.
-
Kolejny po Fallout 3, Mirror's Edge i nowym Tomb Raiderze tytuł w który czuje, że jak nie zagram to się chyba posram. Nowy Prince urzeka z miejsca, lokacje wręcz tętnią bajkowym klimatem, a sama grafika przywodzi mi na myśl taki trochę misz-masz Okami (postacie, przeciwnicy) i Jak&Daxter (otoczenie). Misz-masz, który ja kupuję bez mrugnięcia okiem, bo pod względem doznań wizualnych mało która gra zrobiła na mnie ostatnio tak mocne wrażenie bez używania setek tysięcy trylionów polygonów i skomplikowanych efektów graficznych przewalających się jednocześnie przez ekran. Nie da się ukryć, że stara formuła się wyczerpała i serii potrzebne są większe miany. Cieszy mnie, że poza oczywistą kwestią grafiki twórcy postanowili też poeksperymentować trochę z gameplayem. Kooperacja z Eliką na pewno tchnie trochę świeżości do jakby nie patrzeć skostniałego już motywu bujania się po ścianach, podobnie jak nowy system walki opierający się na starciach z pojedynczymi przeciwnikami w miejsce bitew z całymi chordami demonów. Stary PoP meets ICO. I bardzo udane to spotkanie, przynajmniej tyle można wywnioskować z tego co na razie widać na trailerach. Co do polonizacji gry to jestem jak najbardziej za, i mam szczerą nadzieję, że polski dubbing obejmie też inne systemy niż tylko PC. Warto zwrócić tutaj uwagę, że do takich typowo bajowych produkcji nasi rodzimi aktorzy nadają się jak w pysk strzelił, wystarczy odpalić sobie jakąkolwiek starszą bajkę z repertuaru Disney'a albo coś od Pixara, żeby przekonać się, że w kwestii voice-actingu są niezastąpieni.
-
Rurouni Kenshin - dla fanów Naruto i Bleach manga wręcz obowiązkowa do zapoznania. Świetny klimat feudalnej Japonii + wiele odniesień do rzeczywistych wydarzeń na przełomie epok Edo i Meiji, kozacki i 'głęboki' główny bohater, sporo humoru, jeszcze więcej akcji, no i oczywiście wizytówka serii - rewelacyjne walki na katany. Mange powinni przeczytać nawet ci którzy mieli wcześniej styczność z anime, z tego względu iż animowany Kenshin został zbiedzony o ostatnią, notabene najlepszą serię (Jinchuu arc wprawdzie pojawia się w serii OVA, ale jednak nie wykorzystuje potencjału mangi). Przepadasz za shōjo? Wstyd nie znać Rurouni Kenshin.
-
16 11 2008, 09:43' post='1670166'] No ku'rwa, takie coś przydałoby się oznaczać, wiesz? Nie każdy czyta mange
-
Pełnometrażówka daje rade i kosi każdy z dotychczas ukazanych epizodów. Fabuła jest dość ciekawie pociągnięta, do cały czas coś się dzieje, walk jest mnóstwo (i to zarówno w wykonaniu szturmowców, starć w przestrzeni kosmicznej, jak i tych na miecze świetlne), a zbędne gadki ograniczono do minimum. Muzyka prezentuje zadowalający poziom, a całości dopełnia naprawdę dobrze wykonana oprawa wizualna (ciut lepsza animacja niż w serialu + bardziej soczysta kolorystyka). IMO, film lepszy niż dwie pierwsze części nowej trylogii.
-
Kung Fu Hustle. Nie ma wprawdzie nic wspólnego z futbolem, ale mangowo-kiczowato-komiksowa stylistyka z miejsca przywodzi na myśl SC (i nic dziwnego, bo oba filmy mają tego samego reżysera). Pewnie już widziałeś, ale tak czy siak warto przypomnieć. IMO KFH bije na głowę Shaolin Soccer.
-
Nie, koleś ma po prostu własne zdanie. Mi na przykład Kurylenko też za bardzo się nie podoba. Ale i tak wolę patrzeć na nią niż na Maggie G Gusta, guściki. Co do Bonda - już Casino Royal niespecjalnie przypadł mi do gustu, zmiane koncepcji filmu i imejdżu samego 007 uważam za całkowitą pomyłkę. Koleś w porównaniu do dawnego Bonda jest żałosny, nie dość, że cały czas dostaje po jajach (scena tortur autentycznie mnie rozbawiła) to jeszcze się zako(pipi)e...w moich oczach większym twardzielem był już Brosnan. Sam film podobnie jak nowy agent nie ma nic wspólnego z dawnymi Bondami. Nie ma kozackich gadżetów, martini z wódką, brakuje jajcarskich tekstów i całej tej tandetnej otoczki wokół wiecznie wypielęgnowanego i zawsze wychodzącego obronną ręką z każdej opresji Jamesa. Jeszcze tylko zmienić nazwisko głównego bohatera i mamy typowy amerykański film akcji jakich wiele.
-
Road Trip - ktoś polecił mi na forum, kiedy zapytałem o coś w stylu Eurotrip. Tego kogoś powinienem teraz powiesić za to, że zmarnował mi 2 godziny życia. . Konwencja podobna, ale ogólnie komedia z tego beznadziejna, poziomem śmieszności bliska ostatnim American Pie'om, do tego z niebywale wkurzającą rolą Stiflera. Zdecydowanie odradzam oglądanie. Chyba, że masz 12 lat i jara cię widok odkrytych cycków. W takim przypadku do oceny dodaj dwa oczka. 5+/10 Casino Royal - jeden ze słabszych Bondów jakie widziałem. Nudny, przegadany (druga połowa), mało zaskakujący. Nowy 007, grany przez Craiga mnie rozczarował. Nie powiem, image zimnego, brutalnego madafaki z początku bardzo przypadł mi do gustu, co z tego jednak skoro i tak na końcu wyszły z niego ciepłe kluchy (wątek miłosny totalnie z dupy). Plus za początkową scenę pościgu i za śliczną Evę Green. 6+/10. Star Wars 3: Revenge of the Sith - zdecydowanie najlepsza z nowej trylogii, chociaż i tak pełna wad i przeznaczona raczej tylko dla fanów Gwiezdnych Wojen, zwykły widz nie wytrzyma pod naporem plastiku i komiksowości przedstawionej historii. Niesamowite efekty specjalne, widowiskowe starcia na miecze świetlne, piękne ujęcia i rewelacyjna strona dźwiękowa kłócą się z beznadziejną grą aktorską (wielkie nazwiska nie pomogły, wręcz przeciwnie) i niektórymi rozwiązaniami fabularnymi (młody Skywalker przechodzący na ciemną stronę, nie dało się wymyślić nic lepszego?). No polski dubbing, żenada totalna. Spodziewałem się bardziej godnego zakończenia cyklu - 7/10.
-
Nie istnieje cos takiego jak dobry japonski horror. Tru, tru. Ostatnio oglądałem - Siren - na podstawie pewnej znanej serii gier wideo. Komentować nie będe, bo nie potrafie być obiektywny w stosunku do tych japońskich "horrorów". Zakładam jednak, że jeżeli podobał wam się oryginalny The Ring to i to powinno przypaść wam do gustu.
-
Hostessy :vincencik:.
-
Dwójka jest świetna, ale ponoć Ultimate Spider-Man (naj)lepszy.
-
Jeszcze zobaczymy kto dostanie wpie'rdal, szykuj się
-
nie bój żaby, ja go będę pilnował ;] Od pilnowania ma starszego brata 8)
-
Tyle tylko, że Donnie Darko, Lynche i Lśnienie w tym całym swoim pokręceniu mają jakiś większy sens i przede wszystkim nie atakują widza motywami możliwymi do przełknięcia tylko dla spasionych amerykańskich debili. Tym samym Losta w sensie 'do rozkminy' stawiam na tej samej półce co Prison Break'a i Heroes. Serial choć ogólnie fajny i zaskakujący to jednak mocno plastikowy, naciągany i ostatecznie głupawy, a cała ta pseudo-rozkminiarska otoczka to tylko zasłona. No, ale nie będę cię dalej przekonywał. Pamiętaj to tylko tak IMHO.
-
Nie będe wchodził w szczegóły, bo i nie mam zamiaru rozpisywać się na temat jednego z najbardziej niestworzonych i pokręconych serialowych tworów made in USA, tym bardziej, że z twojej ofensywnej odpowiedzi wnioskuje, że jesteś wielkim fanem serialu i jakiekolwiek moje argumenty pewnie do ciebie nie przemówią. W każdym razie jeżeli już w samym koncepcie tajemniczej wyspy na której zupełnie "przypadkowo" rozbija się samolot i tak samo "przypadkowo" z katastrofy wychodzą ludzie, a potem wpisują kod w "przypadkowo" znalezionym schronie, żeby zapobiec końcowi świata, nie w widzisz nic absurdalnego to chyba z twoją główką nie jest zbyt dobrze. W każdym razie serial dobił już do 5 serii, siłą rzeczy więc robi się coraz bardziej naciągany i niespójny. Do rozkminy? Ja wysiadam.
-
Ja nawet bym się nie brał za rozkminianie Losta, za dużo naciągania i absurdów. Założe się że sami twórcy już dawno się w tym bajzlu pogubili.
-
Oceniać film na podstawie pierwszych 20 min., brawo . pisze mlotku ze reszte przespalem co znaczy ze film porywajacy nie byll Nie był porywający przez pierwsze dwadzieścia minut, skąd wiesz, że później się nie rozkręca? Sorry, ale wydaje mi się, że jeżeli już ocenia się jakiś film to trzeba najpierw obejrzeć go w całości.
-
Pegasus i moja pierwsza gra ever - "Chip ‘n Dale Rescue Rangers", pamiętam jak jeszcze chodziłem do zerówki i specjalnie wstawałem o 6 co by troche popykać przed budą, hehe. Dalej były Darkwing Duck, Double Dragon na multi z braciszkiem i "kaczki" na pistolet. Niezapomniane klasyki, ocean miodu. 5 lat później - Psx, Resident Evil 2 i totalny szał na punkcie gier wideo. Zarywanie nocek, pierwsze wagary, pozrywanie znajomości w szkole, totalne znerdzenie. O dziwo, nie żałuje ani jednej spędzonej chwili przy tej konsolce.
-
Oceniać film na podstawie pierwszych 20 min., brawo .
-
Prawdopodobnie. Szkoda, bo przez chwile myślałem, że na wyższych stopniach trudności dochodzą nowe walki. Przeszedł ktoś już Sith Lorda? Ale nie przez opcje continue, tylko new game? Bo mam zamiar się z tym zmierzyć, a ciekaw jestem czy już ktoś przeszedł w ten sposób. I czy to w ogóle jest możliwe No i czy zna ktoś kod na odblokowanie tego poziomu trudności, bo wraz z konsolą padł mi save, a nie chce mi się przechodzić od nowa na Sith Master.
-
Na pewno? Właśnie znalazłem na Youtube coś ciekawego, czek dys ałt: http://pl.youtube.com/watch?v=hggfWP5N4wY Troche mnie to zaintrygowało.
-
Ja go po prostu chwytałem magią i rzucałem po lokacji (technika Force Grip), potem dobijałem lightsaberem. Kolo nie potrafi tego zablokować (nawet na Sith Lord), więc w zasadzie całą walke można odbyć bez najmniejszego uszczerbku na zdrowiu i przy minimalnym wysiłku (opcja dla lamerów). Niestety moja konsola wyzionęła ducha i nie mam możliwości sprawdzenia, ale mógłby mi ktoś powiedzieć czy w przypadku tej drugiej opcji pod koniec gry, kiedy podbiega się do to czy toczy się z nim jeszcze jedną walke? Wiem, że od tego wyboru zależy zakończenie, ale ciekaw jestem czy walka z ostatnim bossem też się jakoś różni.