Kurde jakieś zapalenie mi się na pośladku zrobiło, z dnia na dzień było coraz gorzej. Udało mi się umówić do rodzinnego, przepisał antybiotyk i dał skierowanie do chirurga. Powiedział jeśli zniknie do czasu wizyty i nic nie zostanie to można odwołać. Dzisiaj rano do kawy w pracy podzwoniłem po przychodniach i udało mi się znaleźć termin na przyszły poniedziałek prywatnie, umówiłem się ale dzwonie dalej może uda się coś wcześniej. No i udało się pani powiedziała jeśli dojadę do nich w ciągu godziny to mnie przyjmą. Dojechałem i skurczybyk mnie pociął na żywca psikając tylko czymś co mocno schładza świeczki w oczach miałem i zaciśnięte pięści. Wyczyścił od środka i za tydzień do kontroli. No ale jednak ulga teraz jest, nic nie boli.
Jeszcze lekarz po 50 z wąsem i papierosami w kieszeni koszuli a w gabinecie nadymione. No nie dziwię się ,że nie było kolejki, rąbany rzeźnik.