Tyle lat grania już za mną, a ja dopiero niedawno uświadomiłem sobie jak bardzo pomogły człowiekowi ''zwykłe'' gierki dla dzieci.
Na pewno poprawiły zręczność, refleks (udowodnione naukowo!) spostrzegawczość, ale i też cierpliwości przy rozpracowywaniu cięższych poziomów/bossów. To co miała mi dać polska szkoła podstawowa w latach 90tych XX wieku dały gry z PSXa i SNESa. Pobudzenie wyobrazni z pierwszych gier na PSXa (zwłaszcza jRPGi) skutecznie wygrywało z lekturą ''W pustyni i w Puszczy'', zręczność kciuków przy poprawianiu wyników w Crash Bandicoot 2 było dużo bardziej wymagającym i satysfakcjonującym zajęciem niż robienie wtórnych rzeczy na lekcjach plastyki a rozwiązywanie łamigłówek z Medievila było znacznie zabawniejsze niż wkuwanie wierszyków na lekcji języka polskiego.
Czy teraz gry mogą jeszcze bardziej ingerować w rozwój intelektualny małych dzieci?