filmy w USA to wielki biznes. Nie ma co na nich patrzec oczami biednego polaka, ktory wydaje swoje 500+ na filmy Vegi. Tam dalej sukces filmu determinuje nazwisko aktora, marki. Kto pojdzie na nowy film Monte Hellmana skoro wychodza kolejne spin offy Star Wars, kolejny film z uniwersum Batmana czy Walta Disneya. Ktos tam wpływowy ktorego nie widzimy na codzień dal przykaz ze nowym prawdziwie męskim archetypem bedzie powiedzmy czarnoskory Idris Elba w powiedzmy nowym filmie Stevena Spielberga. My to widzimy to jako polityczna agitacja, ale przyczyny moga byc bardziej prozaiczne - chca wykreować nowych bohaterów w świadomości masowego konsumenta.