Wiem że spóżniłem się na (pipi)nięcie balonika, no ale..
Bedąc bardzo przebiegłym Polakiem stwierdziłem że sprytnie będzie wybrać się dzisiaj na zakupy do stolicy Vaterlandu - no bo jaki normalny Polak jedzie w dzień zmartwychwstania polskiej piłki na obczyznę?
Wracam sobie do domu busem, wbija się na sam koniec jakiś Seba - "Ty no (pipi)a, pierwszą połowę jeszcze widziałem. 1-0 ale nie z naszej winy! Jeszcze to wyciągną!"
Dostaje smsa "Już jest 2-0". Kurtyna. Czyli (pipi)nięcie balona było słychać w Berlinie.