Avengers vs X-Men przeczytany, i w sumie mam uczucia ambiwalentne. Tak jak w Civil Waru mamy dwie frakcje przeciwko sobie i wielką nawalankę ( co trochę mnie w Marvelu w(pipi)ia, bo większość eventów obecnie to jeden team vs. drugi team) ale jednak czyta się to fajnie.
Na plus zdecydowanie to że szybko i łatwo się to czyta. Niby, jak wspomniałem, pomysł nie powala jednak te 12 zeszytów mija w zastraszająco szybkim tempie. Fabuła przestępna i nieskomplikowana. Także rządy i plany Cyklopa i reszty Fenixów a także wszelkie walki jak najbardziej pozytywnie.
Po prostu spodziewałem się chyba czego więcej niż to. Avengersi latają od jednego miejsca do drugiego, X-Meni ich ścigają. I tak przez parę zeszytów. Zbieranie temu czy wszelkie zawirowania związane z dołączaniem X do Avengersów można było załatwić w 2 zeszyty a to się chyba przez 4 ciągneło. No i na samym początku kreska była jakaś taka koślawa.
Nawet ostatni twist
nie wywarł na mnie takiego wrażenie jak śmierć np. Batmana w "Final Crisis" czy Parkera w "New Ultimates vs Avengers".
P.S.
Co się stało z Collosusem, Emmą, Namorem i tamtą laską z mieczem ? I co z Thorem ?
Teraz czytam "Dark Reign". Jak narazie pomysł i wykonanie lepsze.