Polecam Dzienniki 1954 Tyrmanda. Książkę zacząłem czytać jakoś na początku wakacji ale cholernie wolno mi szło bo każdy rozdział (jeden dzień z życia w post-stalinowskiej Warszawie to jeden rozdział) jest tak nafaszerowany szczegółami z życia codziennego, obserwacjami nt. polityki/sportu czy przemyśleniami Tyrmanda na tematy przeróżne. Zdecydowanie żadne z przymiotników w książce nie został napisany przypadkowo. Dziennik to nie tyle kronika zimy '54 i klimatu panującego wśród środowisk kulturowych w Polsce, ale bardzo szczegółowy zapis życia jednostki która na swój sposób "stawia się" systemowi. Nie ma walki z systemem na ulicach Warszawy, nie ma starć z władzą w gmachach komunistycznej administracji. Jest bierny opór oraz dużo kontemplacji.
Chyba wpis dotyczący tego jak Tyrmand opisuje swoje marzenia sprzed wojny, i to jak zostały one zrealizowane w rzeczywistości powojennej zostanie ze mną na długo. Zwłaszcza konkluzja na temat tego co oczekujemy, a co dostajemy.