Vice (2018) to trzeba mieć jaja żeby zrobić film potępiający manipulowanie ludźmi i otwierający oczy na kontrolujące nas media JEDNOCZEŚNIE będąc lekką propagandową przekąską.
Fenomenalna rola... Amy Adams jako wierząca w męża i knująca Lady Makbet (#pdk) która kradnie drugi plan z rąk Carrella czy Rockwelle! No Amy świetnie sprawdziła się jako brutalna pani Cheney. Christian Bale to też bardzo ciekawa rola no ale do tego nas już przyzwyczaił.
A sam film? Pierwszy akt jest strasznie cięty, tak jakby ktoś odkrył kurs montażu na Udemy i chciał pokazać czego się nauczył przez te 3h kursu. Do tego dużo postaci 4tego planu które są raczej glorified cameo (np. byli prezydentowi) niż ważną osią fabuły. Można było to inaczej zrobić. No ale potem to już całkiem sympatycznie. Prócz losowych momentów gdy film stara się być mądrzejszy niż jest w rzeczywistości to bardzo sympatycznie. Trochę mnie to zdziwiło, bo jakoś originsy zawsze są ciekawsze niż faktyczne dojście do władzy, no ale tutaj rola VP to tylko taka zakąską. Do tego bardzo fajne pokazanie (na przykładzie grup fokusowych, fox news itd.) jak media potrafią kreować obraz polityków i polityki zgodnie ze swoją agendą. Ten film jest o wielu rzeczach i to chyba jego największy problem. Ale niemniej, warto poświęcić te dwie godziny. 7-/10