Troszkę mi się zeszło, ale skończyłem DLCka.
Grałem w wersję niepołataną i musze przyznać, że było naprawdę sporo bullshitu. Ostatni boss dla przeciętnego gracza to jest jednak szok. Nigdy nie byłem zwolennikiem zmiany buildu pod daną potyczkę, bo nie o to mi się rozchodzi, grając w tym przypadku magikiem - preferuję wykorzystanie wszystkich dostępnych narzędzi, które podsuwa gra. I tak oto paker na sterydach wyzionął ducha:
Było sporo pięknych lokacji (te wszystkie kwieciste polany), był super wykręcony klimat (las oraz nieco pustawe palczaste ruiny), była jedyna w swoim rodzaju eksploracja (te wszystkie przesmyki i tajemne przejścia). Były oczywiście potyczki najwyższej próby (Messmer, Midra, Bayle
Była intrygująca obsada z epickim finałem, był świetny ekwipunek i mocne czary. Była piękna muzyka. Było naprawdę wszystko, czego bym oczekiwał od FS.
Przygoda ukończona - cos się kończy , coś się zaczyna, jak mawiał klasyk. Czas sprawdzić dodatek postacią w zwarciu