Jestem świeżo po walce z Czterema Królami (z uwagi na pracę, mogę grać max 1,5h dziennie), i gdyby nie przypadek, to bym chyba koorwicy dostał, otóż:
W końcu ich ubiłem, ale jakiś taki niesmak pozostaje...
Nie wierzę, że to piszę, ale tej części brakuje czegoś na wzór niesławnych tendencji, znanych z Demon's Souls. Covenanty to nieudany eksperyment imo, chcieli wprowadzić jakiś pseudo element społecznościowy, a jak wyszło, każdy widzi. Gra znacznie straciła na głębi i klimacie. Same postacie i boss'owie też jakieś takie mniej ciekawe: żaden NPC nie ma startu do tajemniczej Maiden in Black, żaden spotkany dotychczas boss, nie umywa się do Maiden Astraea'y - krwawiącej niewiasty, do której dostępu broni lojalny rycerz (kochanek), i jeszcze ta muzyka... yummy
Gra jest nadal świetna - kocham ten gameplay, i świat Demon's/Dark Souls, ale zapowiadane zmiany nie zostały najlepiej przeprowadzone (fabuła, jak na razie, bardzo dobrze się przede mną ukryła i za cholerę nie chce się pokazać )
Na koniec apel to tych hipokrytów-kozaków, którzy po przeczytaniu w necie wszystkich guide'ów i walktrough, narzekają "jaka to gra jest łatwa" - nie kompromitujcie się