Powróciłem do Czarnulki, i tworząc moją kolekcję hitów, nie mogłem oczywiście zapomnieć o serii Final Fantasy
Większość części mam na świeżo, także pokuszę się o własne zestawienie (PS jakimś mega fanem nie jestem, ot potrafię docenić dobrego jRPG'a):
PSX
Final Fantasy VII - przyznaję bez bicia, że sięgnąłem po ten tytuł, bardzo długo po jego premierze (byłem ówcześnie pececiarzem), ale chyba dzięki temu, jestem w stanie obiektywnie ocenić tę grę - która w pierwszym kontakcie jest oszałamiające paskudna, ale już po chwili wciąga jak bagno (dzięki oryginalnej fabule, uniwersum, postaciom oraz kapitalnemu systemowi materii). Nie ukończona, z uwagi na porysowany nośnik z numerem 3...
Final Fantasy IX - nie mam uprzedzeń, także wygląd postaci mnie nie odrzucił, porwał mnie za to wyjątkowo baśniowy klimacik (najlepszy ze wszystkich części w jakie grałem), postać niejakiego Vivi'ego oraz bardzo przyjemny system. Gra nie ukończona - to samo co w przypadku FFVII, niegrywalne w pewnym momencie ostatnie cd ale mam zamiar zakupić zarówno VII jak i IX w niedalekiej przyszłości...
Final Fantasy VIII - jedna z najsłabszych części w mojej ocenie, wszystko jakieś takie przeciętne: od protagonisty zaczynając, przez przedstawioną historię a na systemie kończąc. Pierwszy raz grałem z obowiązku, w pewnym momencie najzwyczajniej w świcie, odechciało mi się...
PS2
Final Fantasy X - kontrowersyjna dziesiątka, od niej wszystko się zaczęło, mój pierwszy jRPG, pierwsza gra na PS2 w ogóle. Liniowa, fakt. Przegadana, fakt. Zajebista, fakt Graficzny majstersztyk (kapitalnie zaprojektowane lokacje/potwory/aeony). Genialna Muzyka (soundtrack'u słucham do tej pory). Bardzo przystępny dla świeżaka system tur (podobnie z rozwojem postaci). Różnorodna grupa śmiałków (Khimari Ronso oraz Auron FTW!). Wreszcie, całkiem zgrabna historia, zapewniająca sporo godzin przedniej zabawy.
Final Fantasy X-2 - krótko: ta część nie powinna ujrzeć światła dziennego. Najzwyklejsze żerowanie na poprzedniej odsłonie. Niestety gra jest płytka, głupawa, po prostu w każdym aspekcie gorsza od X. Początek kiepskiej formy serii...
Final Fantasy XII - po recenzjach liczyłem na odrodzenie. okazało się, że gra ma mierną fabułę, oraz najbardziej przeciętny zestaw bohaterów ever (nie liczę FF X-2). Tym większe było moje zaskoczenie z faktu, iż nie mogłem oderwać się od konsoli. Rewolucyjny (rewelacyjny) system walki, eksploracja oraz ukłon w stronę zbieraczy (loot. polowanie, drop'y itp) okazał się być strzałem w dziesiątkę. Kto by pomyślał, że gra obroni się zupełnie innymi elementami, niż te które od zawsze stanowiły wizytówkę serii. Udany, niezwykle grywalny eksperyment.
PS3
Final Fantasy XIII - "arcydzieło", które ostatecznie odrzuciło mnie od serii. FFX przy tej części, jawi się jako swoisty sandbox Przyznam, że nie ukończyłem, ale najzwyczajniej w świecie gra mnie znudziła i zamuliła (jedno jest pewne - nigdy do niej nie wrócę). Banał jako podsumowanie: trzynastka, zgodnie z powszechna opinią, okazała się być pechowa dla serii FF...